W „Lives Outgrown” Beth rozlicza się głośno z całym bólem i żalem. Również uczy, jak pogodzić się ze stratą.
To Milan Kundera rozważał o przypadku, który decyduję w naszym życiu, w książce „Nieznośna lekkość bytu”:
Tylko przypadek może wyglądać jak wysłannik losu. To, co jest nieuchronne, czego się spodziewamy, co powtarza się codziennie, jest nieme. Tylko przypadek do nas przemawia. Staramy się czytać w nim, jak Cyganki odczytują przyszłość z fusów na dnie filiżanki. że Nic nie dzieje się przypadkiem.
Źródło tekstu: Milan Kundera -„Nieznośna lekkość bytu”
Taki właśnie przypadek, zadecydował o życiu Beth Gibbons, która to czekając w urzędzie pracy, wpadła na Geoff’a Barrow’a. Historia ta, rozpoczęta na smętnym korytarzu ze śmierdzącą wykładziną (jak to w Anglii bywa) to niejako początek Portishead. Od tego pamiętnego dnia, przez kolejne lata w 1994, 1997 i 2008 wydali trzy albumy i zapisali się w historii triphopowego brzmienia. Nie działali pod presją. Nie ścigali się z nikim. Z czasem, wytwórnia, czy oczekiwaniami. Robili przerwy, funkcjonowali własnym rytmem. Tak spokojnym i zrównoważonym jak ich muzyka. Jak głos Beth, czy sekcja smyczków w namiętnym „Glory Box”.
HIRO Technologia. Porównanie Sonos ACE i AirPods Max.
Przerwy w związku Portishead
Kiedy zespół wpływał do portu, dając sobie przestrzeń na wyciszenie po trasach koncertowych, promocjach albumów (nawet te kilkuletnie), ich członkowie angażowali się często w osobne projekty. Beth stworzyła album Out of Season w 2002, wraz z Rustinem Manem z Talk Talk, współtworzyła takie utwory jak „Strange Melody” na autorską płytę Jane Birkin „Randez – Vouz”, „Sing” na albumie „Songs of Mass Destruction” Annie Lennox. No i oczywiście słynny album koncertowy „Henryk Górecki: Symphony No. 3 (Symphony of Sorrowful Songs)” z Narodową Orkiestrą Symfoniczną Polskiego Radia i dyrygentem Krzysztofem Pendereckim.
10 lat przemyśleń
Moje pięćdziesiątka przyniosła nowy horyzont – stwierdziła Gibbons w oświadczeniu. To był czas pożegnań z rodziną, przyjaciółmi, a nawet tym, kim byłam wcześniej. Teksty odzwierciedlały moje niepokoje i bezsenne nocne rozmyślania… Chciałam oderwać się od breakbeatów i werbli, skupiając się na drzewnej strukturze barw, z dala od słodkiego uzależnienia od wysokich częstotliwości – mówiła Gibbons
Źródło tekstu: mojo4music.com
Za produkcję albumu odpowiada James Ford (m.in. Arctic Monkeys, Depeche Mode, Shame). Sam przyznał, że to album prawdziwy, wręcz czasami trudny. Jest w nim piękno, spowodowane prawdziwymi wydarzeniami, pożegnaniami, do tego stopnia, że czasami słuchanie go jest niemal bolesne. Jednak w smutku jest ukryte piękno. Drugim człowiekiem odpowiadającym za „Lives Outgrown” jest Lee Harris, znany z Talk Talk, z którym Gibbons współpracowała już pierwszy raz w 1994 roku.
Beth miała kilka rzeczy, ale to było aż nazbyt normalne. Musieliśmy szukać sposobu, żeby czuła się naturalnie i komfortowo. Przeszliśmy przez mnóstwo etapów, stopniowo budując naszą paletę. Kiedy to odkryliśmy, zaczęliśmy pisać utwory
Źródło tekstu: mojo4music.com
Najweselszy moment
Numer „Floating for a moment”, to chyba najweselsze moment na albumie. Jednak to nie zarzut. Trzeba wiedzieć jedno: ten album, jest absolutnie wszystkim, co przeżywa w ostatnich latach Beth. Słuchając, ma się wrażenie, jakby szukała samej siebie, przez ostatnie dziesięć lat. Oraz słów, by to wszystko wyrazić. A wszystko okrasziła niezliczonymi teksturami akustycznymi. Dlatego w tle pojawi się: chiński ruan basowy, młotkowane cymbały i warstwowe instrumenty dęte drewniane. W jednym utworów, można usłyszeć również dzieci Beth. Jest oczyszczające „Oceans”, gdzie wokalnie Gibbons osiąga swoje wyżyny. A zarazem utwór, porusza wszystkie najtrudniejsze dla kobiety tematy. Tak, jakby w końcu stanęła pod ścianą i przestała się oszukiwać. Życie, śmierć, macierzyństwo, lęki życia. Nie ma tutaj miejsca na tabu. Jednak, nie ma również w całym tym brzmieniu nachalnego i ciężkiego nastroju, który powoduje odrętwienie.
„Lives Outgrown” Beth Gibbons. Album na pożegnanie
Możliwe, że ktoś po wysłuchaniu zderzy się murem, uświadomi sobie kruchość życia, przemijającą młodość i zmiany, które zawsze lepiej zaakceptować. I nie ma w tym wszystkim przesady. Jest oczyszczenie, może być złamane serce. Pojawi się myśl, że to, co nieuniknione musi zostać zaakceptowane. Chyba to, jest najbardziej miażdżące. Jednak, jeżeli właśnie pojawił się album, który będzie idealnym soundtrackiem do zmiany, przemyśleń i samoświadomości, to jest to kojące.
Posłuchajcie go w samotności. To album na wieczór w pojedynkę i refleksję, po których poczujecie się lepiej. Obiecuję.
Tekst: Marta Duszyńska