Jeszcze w lipcu grał na Torwarze, ale od dłuższego czasu nie wychodził po koncertach się napić. Wcześniej pił i palił cały czas. Zamiast niego nasz naczelny spotkał w Planie B perkusistę Motorhead. Mikkey Dee śmiał się, że Lemmy jest już spakowany razem ze sprzętem na kolejny koncert.
To trudna chwila dla fanów ciężkich brzmień, bo nie ma w tej branży drugiego zawodnika z taką charyzmą i rozpoznawalnością. Zaczynał jako techniczny samego Jimiego Hendrixa. Fan Beatlesów i Elvisa sam jest uważany za króla rock’n’rolla i jednego z najbardziej ikonicznych artystów. Jego styl nie zmieniał się od dziesięcioleci, a Motorhead równie długo są wymieniani jako zespół numer jeden oraz jako prekursorzy ciężkiego rocka i metalu. Gdyby nie Lemmy, nie wiadomo jak grałyby Metallica, Slayer czy Nirvana, o ile by powstały.
Wiadomo jedno. Jego styl będzie promieniował na popkulturę jeszcze długo, bo niewielu artystów zapewnia nam tak wyrazistą legendę. Zobaczcie koniecznie film o nim: filmweb.pl/film/Lemmy-2010-556401.