Oscary to nie tylko nagrody filmowe, ale także towarzyszące im kreacje gwiazd od największych projektantów. Jednak nie zawsze tak było.
Oscary tuż-tuż. To najważniejsze, najczęściej omawiane, a także najbardziej kontrowersyjne nagrody filmowe. Z okazji premiery książki Katarzyny Czajki-Kominiarczuk – Oscary. Sekrety największej nagrody filmowej, mamy dla Was fragment książki z oscarowymi kreacjami w roli głównej. Książka, wydana nakładem Wydawnictwa W.A.B. jest już dostępna do zakupu tutaj.
https://www.instagram.com/p/BuBk9pGl612/
NAJDROŻSZE PYTANIE ŚWIATA, CZYLI O OSCAROWYCH KREACJACH
To, co dzieje się na oscarowym czerwonym dywanie, ogląda w samych Stanach Zjednoczonych kilka milionów widzów. Powstały specjalne programy telewizyjne, które zajmują się wyłącznie komentowaniem oscarowych kreacji. Na całym świecie obok pytania: Kto wygrał?, pojawia się: Kto założył najładniejszą kreację?. Bo trudno mówić o nagrodzie, nie zatrzymując się nawet na chwilę przy modzie.
Nikt nie wie, w co ubrali się uczestnicy pierwszej oscarowej gali. Wówczas bowiem nikogo to za bardzo nie obchodziło. Instytucja czerwonego dywanu jeszcze nie istniała, zaś wszyscy spotkali się po prostu na branżowej kolacji w jednym z hoteli w Los Angeles. Prasa nie podała nazwiska projektanta sukni noszonej przez Janet Gaynor, która została wyróżniona na pierwszej ceremonii oscarowej. Ze wspomnień i artykułów można domniemywać, że założyła prostą sukienkę, kupioną w dziale dziecięcym domu handlowego. Aktorka była bardzo niska i drobna – miała problem z kupowaniem ubrań w dziale damskim. Sama Gaynor przyznała po latach, że wtedy nikt nie miał pojęcia, jak właściwie należy się ubrać na Oscary.
O tym, że sukienka aktorki na Oscarach powinna być piękna i przyciągać uwagę, zadecydowała w pewnym sensie Mary Pickford. Odbierając Oscara w 1929 roku, ta najpopularniejsza wówczas aktorka w Hollywood, ulubienica widowni i żona pierwszego prezydenta Akademii Douglasa Fairbanksa, pojawiła się w żółtej sukni z naszywanymi aplikacjami i o ciekawym kroju. Od tego momentu było wiadomo, że aktorka odbierająca Oscara powinna być elegancko ubrana.
Co prawda, w 1938 roku aktorka Luise Rainer odebrała Oscara w swojej koszuli nocnej, ale była to wyjątkowa sytuacja. Rainer, która wygrała już rok wcześniej, była przekonana, że nie dostanie dwóch statuetek pod rząd. Dlatego została w domu, by spędzić miły, spokojny wieczór. Jednak w czasie trwania gali stało się jasne, że statuetka trafi właśnie do niej (wyniki były wówczas podawane dla prasy wcześniej). Producent filmu, Louis B. Mayer, wysłał kierowcę do domu aktorki, by natychmiast sprowadził ją na rozdanie nagród. Rainer przyjechała w koszuli nocnej, jak sama twierdziła – najładniejszej sukience, jaką miała. Rzeczywiście, kiedy patrzy się na zdjęcia, od razu wiadomo, dlaczego jej strój nie wywołał konsternacji. Koszula nocna aktorki była w istocie piękną prostą sukienką z wysokim kołnierzem i eleganckimi poszerzanymi rękawami.
Do lat 50., zanim rozdanie Oscarów zaczęło być transmitowane przez telewizję, stroje gwiazd nie odgrywały tak dużej roli jak dziś. Choć już w 1941 roku Akademia poprosiła aktorów i aktorki, by ubierając się na galę, uszanowali to, że w Europie trwa wojna. Poproszono, żeby uczestnicy ceremonii założyli kreacje w stonowanych kolorach (najlepiej ciemnych) oraz – co ważniejsze z punktu widzenia propagandy – stroje uszyte z materiałów amerykańskich, pokazując swoje wsparcie dla rodzimego przemysłu. Gwiazdy posłuchały tych zaleceń. Odbierająca Oscara Ginger Rogers miała na sobie szarą sukienkę z aplikacjami z czarnej koronki. Pewne poruszenie wywołała natomiast rok wcześniej Vivien Leigh, która pojawiła się na Oscarach w zwiewnej jedwabnej sukience, materiał miał żywy, kolorowy wzór, przeważały na nim malowane maki. Leigh wyglądała znakomicie, zaś prosta w kroju sukienka (pod którą nie należało zakładać stanika) została uznana za wyraz znudzenia aktorki barokowymi strojami, które nosiła na planie Przeminęło z wiatrem.
Na początku historii oscarowych gal nie było też ważne, jaki projektant ubrał aktorkę. Więcej, często sukni nie szyli dla nich znani projektanci, lecz twórcy kostiumów filmowych. Wydawało się oczywiste, że skoro nagroda przyznawana jest za osiągnięcia w dziedzinie filmu, to nikt nie ubierze aktorki lepiej niż ktoś z doświadczeniem w kinematografii. I to właśnie kostiumografka Edith Head (laureatka czterech Oscarów, w tym za kostiumy do Rzymskich wakacji) zaprojektowała, zdaniem wielu krytyków, najlepszą suknię oscarową w historii. Chodzi o sukienkę, którą Grace Kelly włożyła w 1955 roku, kiedy dostała statuetkę za swoją rolę w Dziewczynie z prowincji. Suknia była niesłychanie prosta, jasnobłękitna, doskonale dopasowana do figury i urody aktorki. Nie została uszyta specjalnie na Oscary – Grace Kelly wkładała ją już wcześniej, w tym na premierę filmu, a także na sesję zdjęciową do magazynu „Life”. Trudno się jednak dziwić, że miała ją na sobie więcej niż raz, skoro była to wówczas najdroższa suknia w historii Oscarów – sam materiał na jej wykonanie kosztował 4 tysiące dolarów. Sukienka stała się punktem odniesienia dla wielu gwiazd i projektantów.
Kreacja, którą Ralph Lauren zaprojektował dla Gwyneth Paltrow w 1998 roku, kiedy aktorka odbierała Oscara za Zakochanego Szekspira, była inspirowana właśnie tym klasycznym krojem. Sama projektantka zwykła mówić o swoim projekcie: Niektóre aktorki potrzebują cekinów. Niektóre nie. Warto tu zaznaczyć, że uznanie dla Edith Head było tak duże, że w latach 50. – czyli wtedy, kiedy Oscary zaczęły być transmitowane w telewizji – Akademia przydzieliła jej niesłychanie ważną rolę: miała czuwać nad tym, czy aktorki mają odpowiednie stroje. Trzeba pamiętać, że telewizja amerykańska przeprowadzała wówczas dość ostrą cenzurę obyczajową – zbyt wyzywająca sukienka mogłaby wywołać zgorszenie. Ponoć projektantka pojawiała się na galach z odpowiednim zapasem wstążek i kwiatów, tak by każdy nieodpowiedni strój można było szybko ugrzecznić.
W archiwach Akademii można znaleźć listy, które otrzymywali wszyscy zaproszeni na galę oscarową. Aktorki nominowane w 1968 roku zostały poinformowane, że powinny pojawić się w długich sukniach, najlepiej w pastelowych kolorach, by dobrze komponowały się z dekoracjami. Przypomniano też aktorkom, że długie suknie lepiej wypadają przed kamerami.
Niestety nie dowiemy się, co założyłaby nagrodzona w 1968 roku Oscarem Katharine Hepburn. Ta najbardziej utytułowana w historii nagrody aktorka nie pojawiła się, by odebrać którąkolwiek z czterech przyznanych jej statuetek. Choć można podejrzewać, że nie zastosowałaby się do uprzejmych rad Akademii i założyłaby swoje ulubione spodnie.
Rady dla mężczyzn były zdecydowanie mniej wymagające – przypomniano im, że obowiązuje ich najwyższy stopień elegancji, choć nie wskazano, jakie kolory czy akcesoria są dozwolone.
Co ciekawe, to właśnie próby kontrolowania tego, co wkładają gwiazdy, doprowadziły do pojawienia się na Oscarach jednej z najbardziej skandalizujących kreacji w historii. W 1986 roku, po latach dawania aktorom wolnej ręki w doborze strojów, Nolan Miller, projektant wybrany przez Akademię do nadzorowania oscarowych kreacji, wysłał do aktorów list. List zawierał rady dotyczące tego, jak należy się ubrać na ceremonię. Projektant przypominał w nim, że cały świat patrzy tej nocy na Hollywood. Wszyscy powinni być eleganccy, wszyscy powinni wyglądać jak gwiazdy filmowe – pouczał.
List przeszedłby pewnie bez echa, gdyby nie rozdrażnił Cher, znanej z tego, że na czerwonym dywanie pojawiała się w strojach dalekich od klasycznej elegancji, za to przyciągających uwagę. Na Oscarach w 1986 roku jej zadaniem było przedstawić nominowanych do nagrody za najlepszą drugoplanową rolę męską. Cher przybyła w stroju zaprojektowanym przez swojego dobrego przyjaciela, projektanta Boba Mackiego. Strój składał się z dwóch części – spódnicy i bardzo krótkiego topu. Więcej odkrywał, niż zakrywał.
Dodatkowo niesamowite wrażenie wzmacniało nakrycie głowy przypominające wielkiego irokeza, czym projektant nawiązał do indiańskich korzeni aktorki. Z całą pewnością nie był to strój, o jaki chodziło Akademii. Aktorka była jednak niewzruszona, i wyglądała fantastycznie. Co prawda, jadąc na rozdanie nagród, musiała siedzieć na podłodze limuzyny, by nie naruszyć skomplikowanej konstrukcji, którą miała na głowie, ale na czerwonym dywanie jej sukienka została uznana za sensację.
Kiedy pojawiła się na scenie, wywołując aplauz widowni, przywitała zebranych tymi oto słowami: Jak wszyscy widzicie, otrzymałam wskazówki Akademii, jak się ubrać, by wyglądać na poważną aktorkę. Od tego momentu każdy wiedział, że Cher nie ma zamiaru stosować się w swoich modowych wyborach do żadnych narzuconych norm.
W 1988 roku, gdy odbierała nagrodę za rolę w filmie Wpływ księżyca, także miała na sobie suknię zaprojektowaną przez Boba Mackiego – delikatną, prześwitującą i ponownie odkrywającą więcej niż zakrywającą. Niemniej tym razem kreacja spotkała się głównie z pozytywnymi opiniami, zaś sama Cher po ceremonii stwierdziła, że włożenie tego stroju było dla niej przeżyciem równie ważnym co otrzymanie nagrody. Żałowała tylko, że zdecydowała się włożyć nowe buty, które podobno były niesamowicie niewygodne.
Mimo że w latach 30. nie przywiązywano jeszcze zbyt dużej wagi do kreacji nominowanych kobiet, już wtedy niektóre aktorki korzystały z usług projektantów. Pierwszą, która zdecydowała się na dłuższą i intensywną współpracę z konkretnym twórcą mody, była Norma Shearer, dwukrotna laureatka Oscara. Rozpoczęła (za namową męża i producenta) współpracę z Gilbertem Adrianem, który miał nie tylko ubrać ją na rozdanie nagród, lecz także stał się w dużym stopniu odpowiedzialny za jej publiczny wizerunek. Mówi się, że pojawienie się Marleny Dietrich na Oscarach w 1951 roku w sukni od Diora (pięknie eksponującej wspaniałe nogi aktorki) bardzo pomogło zarówno w utrwaleniu skojarzenia Diora z hollywoodzkim przepychem, jak i przypomniało producentom o samej, nieco zapomnianej, aktorce.
Jednak za przełomowy moment w tym skomplikowanym związku aktorek z projektantami mody uznaje się lata 50. A zwłaszcza rok 1954, kiedy to Audrey Hepburn odebrała swojego Oscara za Rzymskie wakacje w ślicznej białej (i koronkowej) sukience od Givenchy. Zdaniem wielu to właśnie ta sukienka pozwoliła nie tylko umocnić Hepburn na pozycji muzy projektanta, lecz także otworzyła wrota na amerykański rynek wcześniej mało rozpoznawalnemu w Stanach projektantowi.
W historii Oscarów niesłychanie rzadko zdarzało się, by aktorka przyszła na rozdanie nagród w sukience własnego projektu. W historii oscarowych gal szczególnie zapisały się dwa takie przypadki. W 1989 roku Demi Moore pojawiła się na Oscarach w sukience własnego projektu, do której stworzenia wykorzystała poza gorsetem i metalicznie połyskującym materiałem także swoje spodenki kolarskie. Do dziś uważa się to za jedną z największych wpadek w Hollywood.
Z kolei biała sukienka z asymetrycznym kołnierzem, z dodatkiem jednej białej operowej rękawiczki, to pomysł Kim Basinger na oscarową kreację w 1990 roku – i także znajduje się na liście najgorszych sukienek w historii nagrody. Te dwa przypadki są przestrogą dla aktorek, by raczej nie próbowały zabierać pracy projektantom. Trzeba jednak zaznaczyć, że czasem aktorki wiedzą, jak ubrać się, by zrobić jak najlepsze wrażenie. W 1998 roku Sharon Stone pojawiła się na Oscarach w liliowej spódnicy od Very Wang i białej koszuli swojego męża. Okazało się, że aktorka doskonale wiedziała, że to połączenie będzie dla niej najlepsze, nawet jeśli z punktu widzenia mody było dość nietypowe.
Obecnie czerwony dywan to fascynująca przestrzeń, której reguły są niezbyt oczywiste dla kogoś z boku. Tu chodzi bowiem o wielkie pieniądze i potencjalnie wielkie zyski. I to płynące nie tylko ze strojów prezentowanych na czerwonym dywanie, ale też z samych reklam nadawanych przez godzinę, kiedy gwiazdy bardzo wolno suną do wejścia do Kodak Theatre. Reklama puszczona w trakcie transmisji z oscarowego trotuaru może kosztować nawet 2,2 miliona dolarów za trzydziestosekundowy spot.
Przygotowania do wielkiego wieczoru rozpoczynają się w dniu ogłoszenia nominacji. Niebawem też wiadomo, kto będzie nosił najpiękniejsze suknie wieczoru. Zdarza się, że aktorki zaczynają przygotowania wcześniej – te mają sens w przypadku tych pań, które zostały nagrodzone rok wcześniej, wiadomo bowiem, że będą zaproszone na kolejną galę. Trzeba jednak pamiętać, że w przypadku wyboru sukienek na Oscary mamy do czynienia ze strukturą hierarchiczną. Na pierwszym miejscu są nominowani. To te aktorki będą budziły największe zainteresowanie prasy. Na drugim miejscu są prezenterki i prezenterzy występujący na gali – głównie dlatego, że absolutnie pewne jest, iż te osoby znajdą się przed kamerą. Warto też pamiętać, że w wielu przypadkach są to zwycięzcy z poprzednich lat (w kategoriach aktorskich). W następnej kolejności dostęp do sukni projektantów mają osoby, które zostaną zaproszone na wielkie przyjęcia, jakie odbywają się po rozdaniu nagród. Na końcu swoje kreacje wybierają przedstawicielki mediów, które pojawiają się na czerwonym dywanie.
Aktorka, która której nazwisko zostało wyczytane jako jedno z nominowanych do nagrody, powinna koniecznie zatrudnić stylistkę (o ile jej jeszcze nie ma). Stylistki zajmują się kontaktem pomiędzy gwiazdą a projektantem, ewentualnie porozumiewają się z domem mody. Usługi profesjonalnej stylistyki (czy stylisty) zajmującej się obsługą gwiazd Hollywood mogą kosztować nawet 50 tysięcy dolarów. Tyle płaci się przede wszystkim za dobre kontakty z domami mody. Ważne jest, kto ma jakie znajomości i jak szybko potrafi dotrzeć do projektantów. Za taką sumę dobra stylistka może przygotować dla aktorki nawet kilkadziesiąt sukienek do obejrzenia i wybrania przed sezonem oscarowym. Sukienka, która zostaje zarezerwowana dla jednej aktorki, nie jest pokazywana innej, dlatego pierwszeństwo mają osoby ze statusem gwiazdy. Dopiero potem udostępnia się pozostałe kreacje mniej znanym aktorkom.
Oczywiście sukienki nie są wybierane na chybił trafił. W większości przypadków kluczowe są rozmowy z gwiazdą o tym, co lubi nosić, jaki ma styl, w jakich strojach pokazywała się na innych ceremoniach. Warto pamiętać, że część aktorek podpisała umowy z konkretnymi projektantami czy domami mody. Na przykład Jennifer Lawrence ma umowę z Diorem, podobnie jak Charlize Theron, która jest twarzą ich perfum J’adore. Tego typu umowy zazwyczaj zawierają klauzulę, która nakazuje aktorce pojawić się na najważniejszych nagrodach w sukni konkretnego domu mody. Nie jest to jednak przykre zobowiązanie, biorąc pod uwagę, że takie kontrakty potrafią przynieść aktorce kilkanaście milionów dolarów.
Jeszcze w latach 90. rzadko zdarzało się, by dom mody płacił aktorce za noszenie sukienki, choć to się czasem zdarzało. Najbardziej znanym przykładem takiego układu była sytuacja, gdy Dior zapłacił w 1997 roku Nicole Kidman 2 miliony dolarów, żeby pojawiła się na czerwonym dywanie w ich sukience z kolekcji haute couture, zaprojektowanej przez Johna Galliano.
Opłaciło się to zarówno domowi mody, jak i aktorce. W 1997 roku większość widzów postrzegała ją głównie jako żonę Toma Cruise’a. Pojawienie się w nietypowej, przyciągającej uwagę sukni w jeden wieczór zamieniło ją w ikonę mody. Obecnie zdarza się to zdecydowanie częściej, i choć domy mody proponują niższe kwoty, wciąż jednak w przypadku największych gwiazd są to setki tysięcy dolarów. Dyskusja na temat płacenia gwiazdom za noszenie strojów ożyła w 2017 roku, kiedy projektant domu mody Chanel, Karl Lagerfeld, oskarżył Meryl Streep o to, że odrzuciła jego sukienkę tylko dlatego, że nie zgodził się zapłacić jej dodatkowo za to, by nosiła ją na czerwonym dywanie. Projektant stwierdził, że nie ma nic przeciwko szyciu dla aktorek czy dawaniu (albo wypożyczaniu) im sukni, ale płacić za noszenie sukienki swojego projektu nie będzie. Streep szybko odpowiedziała na zarzuty projektanta, podkreślając, że nikt nigdy nie płacił jej za noszenie sukienek i jest to niezgodne z jej etycznymi zasadami. Najwyraźniej oskarżenia były bezpodstawne, bo Lagerfeld szybko je wycofał, zaś aktorka pojawiła się na Oscarach w kreacji od Elie Saaba.
Gdy gwiazda ma wyjątkowo dobre relacje z projektantem, wkłada suknię przygotowaną specjalnie dla niej. Tak było w przypadku ozdobionej peleryną sukni Gwyneth Paltrow na Oscarach w 2012 roku. Zachwycający, stworzony specjalnie dla aktorki projekt wielokrotnie potem kopiowano (zawsze z gorszym efektem). Częściej jednak aktorkom przedstawia się suknie, które albo zostały przygotowane wcześniej (choć często są to projekty, których nie pokazywano na wybiegach), albo projekty prosto z wybiegu (niekiedy telefon projektanta zaczyna dzwonić tuż po zakończonym pokazie mody). Jednak nawet sukienki, które zostały zaprojektowane jako część kolekcji, mogą zostać dostosowane do gustu aktorki. W 2016 roku Julianne Moore włożyła na Oscary czarną sukienkę od Chanel. W oryginalnej kolekcji była ona wykonana z jasnego materiału i zdecydowanie krótsza, ale na potrzeby gali została przerobiona według pomysłów aktorki. Przy czym było to o tyle proste, że Moore ma dobre relacje z projektantem Karlem Lagerfeldem.
Kiedyś prawie nie zdarzało się, by aktorka nosiła sukienkę z kolekcji sprzed kilku lat. Zmieniło się to po 2001 roku, kiedy Julia Roberts włożyła na Oscary sukienkę od Valentino. Piękna czarna suknia z białymi aplikacjami pochodziła z kolekcji z 1992 roku. Aktorka wybrała ją po tym, jak odrzuciła kilkanaście innych sukienek. Tego samego wieczoru Julia Roberts otrzymała Oscara za swoją pierwszoplanową rolę w filmie Erin Brokovitch, zaś noszenie sukni vintage stało się nie tylko dopuszczalne, lecz także modne. Sam Valentino przyznał, że ubrał w życiu wiele osób, ale nic nie sprawiło mu takiej przyjemności jak ubieranie Julii Roberts. W 2009 roku Oscara za rolę w Vicky Christina Barcelona Penélope Cruz odebrała w sukni od Balmaina z 1950 roku!
Gdy jednak aktorki nie mają żadnego wiążącego kontraktu z konkretnymi markami, wtedy o wyborze sukienki decydują pewne sympatie czy też odrobina polityki. Na przykład wspomniana Julianne Moore często wybiera Chanel, głównie po to, by pokazać lojalność wobec marki (co daje dostęp do lepszych sukienek), z kolei niektóre aktorki wspierają konkretnych projektantów ze względu na osobiste sympatie. Octavia Spencer odbierała swojego Oscara w sukience projektu Tadashiego Shoji, projektanta, którego kreacje nosiła na długo przed Oscarami. Niekiedy aktorki starają się wybierać amerykańskich projektantów – tak jest w przypadku Reese Witherspoon.
Warto przypomnieć, że obecnie aktorki nie kupują swoich sukienek. W latach 80. mogło się zdarzyć, że aktorka przyszła na galę w swojej własnej sukni. W 1989 roku Jodie Foster odbierała Oscara w sukience, którą kupiła na wakacjach w Rzymie. Dziś, jeśli jakakolwiek gwiazda pojawi się na czerwonym dywanie w sukni, za którą zapłaciła własnymi pieniędzmi, jest to sensacja. Skąd to wiemy? Otóż wiadomo o tym od 2014 roku, kiedy telewizyjna aktorka Hayden Panettiere włożyła na rozdanie Złotych Globów sukienkę kupioną w butiku Toma Forda. Znany projektant ma zasadę, że w każdym sezonie wręczania nagród ubiera tylko jedną aktorkę (to pozwala utrzymać jeszcze bardziej ekskluzywny charakter marki). Hayden pragnęła wystąpić w sukni od projektanta, więc kupiła ją za własne pieniądze. Następnego dnia otrzymała od Toma Forda bukiet białych róż i list z podziękowaniami.
Jednak zdecydowana większość aktorek pojawia się na oscarowych galach w sukniach wypożyczonych od projektantów. Co prawda, sukienki są wcześniej przerabiane i dostosowywane do figury aktorek (część kreacji zostanie kilka razy odesłana do domów mody w Paryżu czy w Mediolanie, zanim zadowoli aktorkę), ale nie daje się ich im na zawsze. Aktorki mają zwykle od 24 do 48 godzin na oddanie sukni. To między innymi dlatego wiele z nich przebiera się pomiędzy rozdaniem nagród a imprezami, na których świętuje się oscarową noc. Nie chodzi tylko o chęć założenia czegoś wygodniejszego, ale też o to, że im szybciej suknia wróci do projektanta, tym lepiej. Niestety oznacza to również, że pewnie nie zobaczymy już na czerwonym dywanie takich kreacji jak ta, którą nosiła na 90. gali Rita Moreno. Tę właśnie sukienkę (choć nieco przerobioną) aktorka włożyła wiele, wiele lat wcześniej, kiedy sama odbierała Oscara za rolę w West Side Story.
Oczywiście można zadać pytanie: dlaczego znani projektanci decydują się na wypożyczanie sukienek aktorkom? Odpowiedź jest prosta: chodzi o reklamę. Jednym z nieodłącznych elementów oscarowej gali jest prezentacja sukni na czerwonym dywanie i towarzyszące temu pytanie do aktorek i aktorów o to, kto zaprojektował ich strój. Odpowiedź na to może być warta miliony. Dlaczego? Przede wszystkim pozwala to oswoić telewidzów z nazwami marek i nazwiskami projektantów. I mimo że większość telewidzów nie kupi sobie najpewniej sukni od Diora czy Toma Forda, te ekskluzywne marki sprzedają też sygnowane swoją nazwą perfumy czy kosmetyki, niektóre mają również linie produktów dla dość zamożnych klientów. Znajomość marki jest niesłychanie ważna, a nie ma lepszego miejsca, by potwierdzić jej znaczenie, niż właśnie oscarowy czerwony dywan, jedno z najchętniej oglądanych miejsc w Ameryce (przynajmniej w dniu wręczania Oscarów).
Możliwość ubrania gwiazd kina to dla marek oczywiście kwestia prestiżu. Jeśli marka kojarzona z luźnymi strojami chce się przebić do pierwszej ligi strojów wieczorowych, nie znajdzie lepszego sposobu, by zaprezentować swoje projekty niż pojawienie się ich na czerwonym dywanie. Kiedy Prada zapragnęła zmienić swój wizerunek – z firmy znanej dotychczas niemal wyłącznie z ortalionowych plecaków – wystarczyło, że kilka razy na Oscarach Uma Thurman wystąpiła w sukienkach tego domu mody. Dziś nikt nie kojarzy już Prady z nieładnymi plecakami. Niekiedy chodzi po prostu o to, żeby widzowie dowiedzieli się o samym istnieniu projektanta. Po tym, jak Halle Berry odebrała swoją statuetkę w sukni od Elie Saaba, nazwisko projektanta stało się szerzej znane.
Małe marki, które dopiero próbują się przebić, mają jednak problemy z pokazaniem swoich sukni na Oscarach. Tu prym wiodą wielkie domy mody, które mają tysiące dolarów na to, by przekonać stylistów i aktorki, że ich suknie będą najlepsze. I nie chodzi nawet o bezpośrednie płacenie aktorkom, co o możliwość zaoferowania większego wsparcia. Kluczowe jest przede wszystkim dostosowanie przymiarek do często zapełnionego planu dnia aktorek (stylistki wspominają przymiarki, które odbywały się w hotelach, mieszkaniach, a nawet toaletach) oraz dostęp na zawołanie do najlepszych krawców, którzy nawet tuż przed ceremonią dokonają ostatnich koniecznych poprawek.
Rzadko się zdarza, żeby aktorka założyła na Oscary suknię, którą już kiedyś miała na sobie. Wspomniana Grace Kelly, gdyby żyła, zapewne dziś nie przyszłaby w kreacji, którą już wszyscy widzieli. Ta zasada nie jest jednak na rękę aktorkom, które przed samymi Oscarami muszą pokazać się elegancko ubrane na kilku innych uroczystościach. W ostatnich latach zasadą jest zakładanie raczej strojów z najnowszych kolekcji, których nikt jeszcze nie widział. Oczywiście zdarzają się od tego odstępstwa. Aktorka Tiffany Haddish przyszła na 90. galę rozdania Oscarów w sukni od Alexandra McQueena, w której pojawiła się w 2014 roku na planie programu SNL (przysięgając tam, że nigdy więcej już jej nie włoży). Z kolei aktorka znana z Trzech billboardów za Ebbing, Missouri, Kevork Djansezian, włożyła na wszystkie imprezy przed Oscarami (i na same Oscary też) ten sam zestaw od Emilio Pucci, co jednak nie wzbudziło większego zainteresowania; raczej szacunek dla oszczędnej i nielubiącej zawracania głowy aktorki.
Proces zdobywania sukienki jest długi i niezwykle skomplikowany. Dlatego gdy aktorka nagle zmienia zdanie, budzi to wielkie poruszenie, choć zdarza się dość rzadko. Ostatnim razem było to w 2013 roku, kiedy – ku zaskoczeniu wszystkich – dzień przed ceremonią nominowana do nagrody za swoją rolę w Nędznikach Anne Hathaway wydała oświadczenie, w którym poinformowała, że nie pojawi się, mimo zapowiedzi, w sukni od Valentino. Było to szokujące o tyle, że Hathaway od lat pokazywała się na rozdaniach nagród w kreacjach od tego projektanta (w 2011 roku przeszła po czerwonym dywanie pod rękę z samym Valentino), i nic nie wskazywało na to, by aktorka poróżniła się z projektantem. Szybko jednak okazało się, że problemem jest nie tyle sama suknia, ile jej podobieństwo do kreacji Amandy Seyfried, która także miała się pojawić na gali (obie aktorki grały w nominowanych Nędznikach, w związku z tym mogły jeszcze przed rozdaniem nagród porównać swoje sukienki – zupełnie prywatnie, jako znajome). Seyfried wybrała szarą koronkową sukienkę od Alexandra McQueena, która zdaniem Hathaway za bardzo przypominała wybraną wcześniej przez nią sukienkę od Valentino. Ostatecznie nominowana (a potem nagrodzona Hathaway) pojawiła się na czerwonym dywanie w minimalistycznej sukience od Prady. Została zresztą za nią nieco skrytykowana, gdyż zdaniem niektórych komentatorów nie układała się za dobrze. Trudno się jednak dziwić, skoro nie było już czasu na poprawki.
Warto pamiętać, że wygląd aktorki na Oscarach to nie tylko suknia. Najbardziej korzystne i niesamowite kontrakty reklamowe podpisywane są pomiędzy gwiazdami a producentami biżuterii. W 1944 roku Jennifer Jones po raz pierwszy pożyczyła diamentowe kolczyki od Harry’ego Winstona, jednego z najznamienitszych producentów biżuterii w Stanach. Od tego momentu wypożyczanie kolczyków, naszyjników, pierścionków i ozdób do włosów stało się powszechne. Gwiazdy nie kupują więc biżuterii, zwłaszcza że niektóre noszone przez nie ozdoby są warte miliony dolarów. Dlatego części gwiazd na czerwonym dywanie towarzyszy ochroniarz.
Rola biżuterii na Oscarach zmieniała się przez lata. Do lat 70. mówiło się o niej niewiele. Gwiazdy zakładały wypożyczoną biżuterię, ale nie interesowano się zbytnio tym, kto ją zaprojektował. Część aktorek nosiła też ozdoby z własnych kolekcji. Największe zamieszanie wywoływały naszyjniki zakładane przez Elizabeth Tylor. W 1970 roku aktorka pojawiła się na Oscarach ze swoim mężem Richardem Burtonem. Na szyi miała naszyjnik z diamentem od Cartiera. Burton kupił jej ten diament jako prezent – za ponad milion dolarów. Nigdy wcześniej nie widziano na Oscarach tak drogiej i ostentacyjnej biżuterii. Zdaniem niektórych znawców tematu to właśnie w tym momencie widownia zwróciła uwagę na biżuterię gwiazd.
Dzisiejsza moda na wypożyczanie wartej miliony dolarów biżuterii gwiazdom zaczęła się kształtować pod koniec lat 90. Wcześniej gwiazdy często pożyczały biżuterię od zaprzyjaźnionych projektantów. Kiedy Gwyneth Paltrow potrzebowała czegoś ładnego na rozdanie Oscarów w 1999 roku, poprosiła swoją przyjaciółkę Cathy Waterman o pożyczenie bransoletki pasującej do sukienki. Co ciekawe, naszyjnik, który miała na sobie na tym rozdaniu nagród – od Harry’ego Winstona – kupili jej potem rodzice, na pamiątkę (za „jedyne” 125 tysięcy dolarów). Kolczyki jubiler dorzucił sam, w ramach prezentu. Jednak przełom przyszedł wraz z pojawieniem się programu Live! From Red Carpet. Prowadząca go Joan Rivers była wielbicielką biżuterii i zawsze pytała przechodzące gwiazdy, co na sobie mają. Wielkie firmy nie czekały długo i szybko zwietrzyły okazję, by zapoznać Amerykanów ze swoimi wyrobami. Bo choć raczej nikt nie kupi naszyjnika wartego miliony, to może zdecyduje się na pierścionek zaręczynowy czy kolczyki na rocznicę ślubu.
Najdroższy naszyjnik w historii Oscarów, wart 20 milionów dolarów z błękitnym diamentem, został wypożyczony Glorii Stuart, aktorce w podeszłym już wieku, nominowanej do Oscara za drugoplanową rolę w Titanicu, gdzie grała Rose. Oczywiście nawiązywał on do fabuły filmu, w którym wszystko zaczyna się od poszukiwań bezcennego błękitnego diamentu.
Producenci biżuterii potrafią zapłacić gwiazdom nawet milion dolarów za wybranie ich naszyjników czy kolczyków na czerwony dywan. I o ile w przypadku sukienek zazwyczaj wszyscy pragną założyć jak najnowsze projekty, to w świecie biżuterii bardzo cenione są te zdecydowanie starsze. Kilka lat temu niesłychanie modne były dodatki w stylu art déco. Wielu projektantów mody przypomina też, że aby można było podziwiać biżuterię, trzeba ją pokazać. Przechowywany w skarbcu czy muzeum choćby najcenniejszy naszyjnik nigdy nie zrobi takiego wrażenia jak wtedy, kiedy będzie zdobił piękną szyję.
Suknia i biżuteria stanowią oczywiście tylko część ceny, jaką trzeba zapłacić w czasie oscarowych przygotowań. Kiedy już opłaci się stylistę, makijażystkę, fryzjerkę i zamówi limuzynę (która w przypadku większości sukni jest koniecznością – aktorki, żeby nie pognieść kreacji i mieć wspaniałe wejście na czerwony dywan, często kładą się na szerokich siedzeniach limuzyny), może okazać się, że portfel aktorki jest chudszy nie o kilkanaście, ale o kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Chciałoby się rzec – nie każdego stać na nominację. Oczywiście za większość płacą studia filmowe, choć – jak zdradzają specjaliści od operacji plastycznych – duże zapotrzebowanie na ich usługi pojawia się właśnie w okresie rozdawania nagród. Nawet jeśli aktorkę stać na odpowiednie zabiegi upiększające, może pojawić się problem z sukienką z powodu rozmiaru. Melissa McCarthy, nominowana w 2014 roku za rolę w Druhnach, publicznie przyznała, że kilku projektantów odmówiło uszycia dla niej sukienki, ponieważ nie chcieli pokazywać swoich projektów na aktorce, której wymiary nie pasowały do rozmiarów modelek noszących ich ubrania. Kilka lat wcześniej Hollywood spekulowało, kto zdecyduje się ubrać na ceremonię Gabourey Sidibe, nominowaną za rolę w Hej skarbie! Na imprezach poprzedzających Oscary jako jedna z niewielu aktorek pojawiała się w strojach mniej znanych projektantów.
Warto zaznaczyć, że wbrew temu, co może się wydawać, Oscary nie są najważniejszym pokazem mody na świecie. W świecie mody liczy się oryginalność, prezentowanie rzeczy nowych i wyznaczanie trendów. W przypadku Oscarów – oryginalność, zwłaszcza w ostatnich latach, niekoniecznie jest poważana. Jeśli spojrzymy na listę najgorzej ubranych aktorek na Oscarach, znajdziemy na niej przede wszystkim te nominowane, które podjęły ryzyko.
Jak Björk, która na rozdaniu nagród pojawiła się w sukience przypominającej łabędzia. Jej strój mógłby zostać wysoko oceniony na festiwalu w Cannes czy na gali kostiumów MET, ale nie na Oscarach. Oscarowa moda ma z jednej strony pokazać znane marki odzieżowe od jak najlepszej strony, z drugiej przypaść do gustu milionom widzów na całym świecie.
Widzowie, którzy niekoniecznie interesują się nowymi trendami w modzie, chcą po prostu zobaczyć, kto się najładniej prezentuje w klasycznej długiej sukni. Krytycy wskazują, że na oscarową modę wpływają także współczesne media – zwłaszcza oceniające każdą kreację programy telewizyjne typu Fashion Police, ale także zwyczaj komentowania strojów gwiazd przez internautów. Aktorki nie chcą ryzykować, że następnego dnia ich sukienka zostanie skrytykowana przez telewizyjnych specjalistów od mody. Stąd na czerwonym dywanie coraz więcej jest bezpiecznych wyborów. Cher wkładająca swoje wyzywające suknie w latach 80. mogła się spodziewać, że jej strój skrytykuje kilka piszących o modziegazet. Obecnie suknie z czerwonego dywanu analizuje się tygodniami, wytykając każde potknięcie. Styliści często powtarzają, że aktorki nie chcą ryzykować, bo boją się, że nawet najdrobniejsze modowe potknięcie będzie je dużo kosztować.
Ponieważ Oscary to wydarzenie przede wszystkim (z punktu widzenia mody) PR-owe, zadawane na czerwonym dywanie pytanie o markę stroju jest niesłychanie ważne z punktu widzenia projektantów. Problem w tym, że samym aktorkom zaczyna przeszkadzać to, że ich obecność na czerwonym dywanie ogranicza się niemal wyłącznie do funkcji wieszaka. Dlatego też w ostatnich latach ruszyły kampanie takie jak #AskHerMore (Zapytaj Ją o Więcej). Pomysł jest prosty – skoro aktorzy opowiadają o swoich rolach, karierach czy nadziejach na nagrodę, to dlaczego aktorki na czerwonym dywanie mają odpowiadać wyłącznie na pytania o sukienki i biżuterię, ewentualnie o utratę wagi czy życie rodzinne. Kampanię wsparło wiele hollywoodzkich aktorek, które przed wejściem na galę zaczęły wytykać dziennikarzom, że zadają im pytania, których nigdy nie zadaliby mężczyznom. Wspierająca akcję Reese Witherspoon umieściła na swoim profilu na Instagramie, tuż przed Oscarami, całą listę pytań, które można zadać aktorce, a które nie dotyczą jej wyglądu. Ruch #AskHerMore działa od kilku lat, ale raczej nie ma co liczyć, że na czerwonym dywanie ucichną pytania o to, kto zaprojektował sukienkę aktorki. I to nie dlatego, że dziennikarze uważają, że panie nie mają nic innego do powiedzenia – ale ponieważ odpowiedź na to pytanie warta jest miliony.
https://www.instagram.com/p/BtVVBavHjAR/