O albumach, które mogą zmienić życie, papierowych listach i prostych historiach, które tworzą piękne pieśni. Zespół IKSY we wrześniu wydał swój drugi album „ostatni raz, kiedy umarłam, miałam na sobie letnie ubrania”. Oprócz kojących melodii i wyjątkowych tekstów, uczy nas wszystkich, jak pięknie zamykać pewne rozdziały i zaczynać od nowa.
Myślicie, że jesteście sentymentalni?
Agata Duda: Ja jestem strasznie sentymentalna. Lubię wracać myślami do miejsc, ludzi czy wydarzeń z przeszłości. Nie bez powodu pisałam pamiętniki od podstawówki aż do liceum. Lubię do tego wracać. Strasznie boję się zapomnienia pewnych zdarzeń. Pamiętniki dają mi dobre emocje. Często nie pamiętam o wielu sytuacjach, które się wydarzyły, a kiedy przeczytam i przypomnę sobie o nich, nachodzi mnie myśl: „faktycznie, coś było!” Wypełnia mnie wtedy fala czegoś dobrego. To inspirujące, jeśli chodzi o rzeczy, które robię muzycznie czy graficznie. Fenomenalne uczucie.
Bycie osobą sentymentalną ma swoje jasne i ciemne strony, bez dwóch zdań.
Agata Duda: Ten sentymentalizm jest spoko, jeśli podchodzi się do tego zdrowo. Jednak, jeśli jest jakiś motyw w życiu, do którego zbyt często się wraca, może się okazać, że wchodzisz w to za mocno. A to już nie jest dobre. Na tej płycie jest dużo takich rzeczy, zarówno w piosenkach, jak i wstawkach między nimi, gdzie wchodzimy w jakiś temat za bardzo, ale to celowy i kontrolowany zabieg.
Radek Kasprzycki: Myślę, że oboje mamy coś, co po portugalsku nazywa się saudade. To rodzaj nieopisanej tęsknoty za czymś, co już nigdy nie wróci. Myślę, że to jest coś, co napędza naszą twórczość. W sumie, zawsze tak było, a podczas tworzenia tej płyty bardzo dążyliśmy do tego, by oddać tę emocję. Na płycie [“ostatni raz, kiedy umarłam, miałam na sobie letnie ubrania” przyp. redakcja] jest tego sporo.
Pytam, bo w utworze „Widać po nas” czuć taką tęsknotę, nostalgię, którą człowiek zamyka w martwych przedmiotach, które potrafią przypomnieć nam najważniejsze sytuacje życiowe. Skąd się to bierze, skąd ta potrzeba?
Agata Duda: Mam coś takiego, że lubię kupować ładne kubki. Zbieram je. Kiedyś jeden z nich mi się rozbił. Pamiętam, że kupiłam go w Tle dla Mew, był ręcznie robiony, taka czarka. Kiedy się rozbił, poczułam straszną złość, ale potem złapałam się na tym, czemu przywiązuję do tego aż taką wagę? Przecież to tylko przedmiot. Oczywiście, przenosi mnie do miejsc i wspomnień, jednak to wciąż tylko przedmiot. Ale z drugiej strony są rzeczy, jak np. biżuteria po babci, które mają większe znaczenie. To więcej niż przedmiot, bo zanim taka rzecz do mnie dotrze, musi przejść przez pokolenia, zapisują się w niej historie, już nie tylko moje. Trzeba dbać o to, żeby te rzeczy trafiały w dobre ręce, bo jest w nich magia, której nie da się opisać.
Wyrzuciliście kiedyś jakiś przedmiot, bo przywodził na myśl złe historie i zamknięte rozdziały?
Agata Duda: Nie, nigdy.
Radek Kasprzycki: Ja też chyba nie wyrzucam rzeczy. To dziwne… Pamiętam, jak w liceum miałem podarte flanelowe koszule. Rodzice mówili: „W czym ty chodzisz?” Ale to były najlepsze ubrania, jakie miałem. Może nie były pierwszej jakości, ale miały ogromny sentyment.
Agata Duda: Ja mam nawet gdzieś schowany taki skrawek kartki z twoją poezją! Niesamowite…
Widzicie, po to są wywiady, bo wychodzą takie rzeczy. Wiedziałeś o tym?
Radek Kasprzycki: Nie!
Agata Duda: Pamiętam też sytuację, kiedy byłam na warsztatach Sklejam Słowa. Wieczorem siedzieliśmy przy stole, nie miałam wtedy przy sobie telefonu. Rozmawialiśmy o inspirujących rzeczach, a ja, nie chcąc, żeby mi umknęły, zapisałam je na chusteczce. Mam ją do dziś, schowaną gdzieś w notesie. Jak ostatnio ją odnalazłam, to… mózg na ścianie!
Tytuł płyty „ostatni raz, kiedy umarłam, miałam na sobie letnie ubrania” dla niektórych może brzmieć makabrycznie, bo odnosi się do śmierci i odejścia, z czym często trudno nam się pogodzić. Jednak wasz tytuł wydaje się bardziej metaforyczny – zamiast mówić o śmierci jako ostatecznym końcu, odnosi się do zamykania pewnych rozdziałów, zakończenia etapów i narodzin na nowo. Czy to właściwa interpretacja? Dobry trop?
Agata Duda: Oczywiście nie chodzi tutaj o dosłowne umieranie, to pewna metafora. Czasem musimy przestać przywiązywać się do pewnych rzeczy czy tak intensywnie przeżywać konkretne wydarzenia, bo w ten sposób nie pójdziemy dalej. Trzeba zbudować solidne fundamenty, niezależnie czy chodzi o związek, rodzinę czy relację z samym sobą. Bez tego nic trwałego nie stworzymy. Ważne jest, aby rozłożyć pewne sytuacje na czynniki pierwsze, przeanalizować, co nie działa, a potem nauczyć się zaczynać od nowa. Ta płyta to właśnie taka układanka. Chcieliśmy zadbać o to również wizualnie – dlatego każdy, kto posiada wersję CD, może samodzielnie wybrać okładkę. Można także skracać tytuł, jeśli wydaje się zbyt długi. Ten album powstał właśnie po to, by dać możliwość tworzenia, rozpoczynania i budowania od nowa.
Radek Kasprzycki: Bardzo zależało nam, żeby album miał pewną klamrę, która spina pierwszy i ostatni utwór. Dlatego zaczyna się subtelnymi „Mistrzostwami Świata” i kończy melancholijnym „Żeby tylko”. Mimo to płyta jest otwarta i staraliśmy się, by utwory były jak najbardziej uniwersalne. Nie chcieliśmy, żeby ktoś myślał, że mówimy tylko o wewnętrznej śmierci – ta historia dotyczy również tego, że zawsze można zacząć od nowa, zbudować coś na nowo.
Agata Duda: Początkowo chcieliśmy, żeby tytuł płyty składał się z jednego słowa. Mieliśmy kilka propozycji, które były zgrabne i dobrze się prezentowały. Ale ostatecznie nie niosły ze sobą takiego ładunku emocjonalnego, jak ten długi tytuł. Doszliśmy do wniosku, że wydawaliśmy już wiele płyt z krótkimi tytułami, więc dlaczego tym razem nie pozwolić sobie na odrobinę fantazji?
Który utwór na płycie ma dla was szczególne znaczenie i wiąże się z jakąś wyjątkową historią?
Agata Duda: Dla mnie to „Żeby tylko”. Ten tekst powstał w pięć minut. Dosłownie wylał się ze mnie. Historia zaczyna się tak: pewnego dnia poszłam do apteki. Przez nieporozumienie z ekspedientką, która przez kilka minut szukała jakiegoś leku na zapleczu, wróciła z czymś, czego w ogóle nie potrzebowałam. Poczułam dziwne poczucie winy i biłam się z myślami – co teraz? Czy powinnam to kupić, mimo że tego nie chciałam? Zwykle w takich sytuacjach zachowywałam się tak, żeby nie sprawić komuś kłopotu. Ale tym razem było inaczej. Powiedziałam tej pani, że przepraszam, pomyliłam się, i wyszłam. Mimo to, czułam wewnętrzny dyskomfort, że musiałam walczyć z tym poczuciem winy. Przecież powinnam była spokojnie powiedzieć: „To nie dla mnie” i tyle, bez przeżywania tego w taki sposób. Wracając do domu, byłam na siebie zła, że nadal o tym myślę, ale jednocześnie czułam dumę, że okazałam asertywność. Zamiast myśleć tylko o tym, żeby nie urazić kogoś innego, postawiłam siebie na pierwszym miejscu. I tak powstał ten tekst. Początkowo trudno mi było uwierzyć, że jest dobry – ciągle go czytałam, wydawało mi się to nierealne, że powstał tak szybko, jakby napisał się sam. Nawet teraz, gdy słucham tej piosenki, budzi we mnie silne emocje.
Jakie były najpiękniejsze słowa, które usłyszeliście o swojej muzyce? Czy kiedykolwiek dostaliście odręcznie napisany list?
Agata Duda: Tak, dostajemy listy i to jest wspaniałe! Uwielbiam momenty, kiedy ktoś przesyła nam papierowy list. Niedawno napisała do mnie kobieta, która po dwudziestu latach musiała rozstać się z mężem. Mieli dzieci i przez cały rok słuchała naszej muzyki, bo pomagała jej przetrwać ten trudny czas. Pisałyśmy do siebie, a później spotkałyśmy się po jednym z naszych koncertów, na którym była. To jedna z tych sytuacji, w których myślę: „Nie wierzę, że to się dzieje”. Niesamowite jest też to, że ludzie śpiewają nasze piosenki – czasem są to osoby, które znam prywatnie. To mnie wzrusza, że ktoś tak mocno przeżywa naszą muzykę. Często myślę sobie: „Przecież to są po prostu IKSY, nic wielkiego”. A kiedy ktoś przychodzi do mnie z tak osobistą historią, niekiedy nie wiem, co powiedzieć – to ogromny komplement i mocno mnie to porusza.
Radek Kasprzycki: To rzeczywiście dziwne uczucie, kiedy stajesz się ważną częścią czyjegoś życia. Dzielisz się swoimi emocjami przez muzykę, a potem ktoś te emocje przeżywa na zupełnie inny sposób – i to jest niesamowite. To samo mogę powiedzieć o listach, które dostaliśmy kilka razy po koncertach. Pamiętam jedną dziewczynę, która napisała, że użyła naszych tekstów w swojej pracy magisterskiej!
Agata Duda: Inspirowała się „Listopadami”, czyli naszą interpretacją poezji Władysława Broniewskiego.
Radek Kasprzycki: Dokładnie, dzięki temu mogła zacytować cały wiersz na egzaminie, bo znała „Listopady”, które de facto nim były. To są właśnie te magiczne historie. Wiesz, ja sam słucham muzyki, przeżywam ją, jestem fanem, ale nigdy nie pomyślałbym, że to, co tworzę, może w tak znaczący sposób wpływać na czyjeś życie.
Jakiej muzyki słuchają IKSY, kiedy nie grają koncertów, nie tworzą nowych numerów?
Agata Duda: Jestem fanką muzyki z lat 2000. Uwielbiam polskie hity z tego okresu, jak repertuar Ani Dąbrowskiej, Ich Troje czy Edyty Bartosiewicz. W niektórych piosenkach na naszej płycie słychać wokale inspirowane tą stylistyką. W ostatnim roku słuchałam też sporo Aurory. Całkowicie wkręciłam się w to, co tworzy – obserwowałam, jak porusza się na scenie, chłonęłam jej energię. Staram się ją wykorzystywać również podczas naszych koncertów. Aurora ma wszystko, czego szukam w muzyce. Nie miałam tak z nikim wcześniej.
Radek Kasprzycki: Mamy też specjalną playlistę inspiracji. Kiedy zaczynamy pracę nad płytą, zawsze tworzymy składankę z utworami, które nam aktualnie „chodzą po głowie”. Powinienem ją w końcu udostępnić na profilu IKSÓW, żeby każdy mógł posłuchać. Ciekawostką jest nasza inna playlista – „IKSY w trasie”. To zupełnie różne rzeczy od tego, co sami tworzymy, i słuchamy tego bardziej dla relaksu. Włączamy ją, gdy chcemy oczyścić głowę, albo podczas nocnych tras, żeby kierowca nie zasnął. Możesz sobie wyobrazić, że leci tam naprawdę wszystko…
Kończycie album utworem „Żeby tylko”, a ostatnie słowa tej piosenki to „i tylko stać i patrzeć i tylko tak…”. Wydaje mi się, że ten utwór koi duszę. Gdyby był sytuacją, wyglądałby jak patrzenie w dal przez okno, co oczyszcza myśli. A to ostatnie zdanie mogłoby być nawet tytułem płyty.
Agata Duda: Nawet ta końcówka jest zaśpiewana w bardzo lekki sposób. To jak głęboki oddech, z którym wypuszczasz wszystko. I tylko stoisz, patrzysz… Tylko tak.
Radek Kasprzycki: Nie chcę mówić, że to jest jakieś katharsis, ale na tej płycie pojawia się wiele emocji i zależało nam na tym, by na końcu uchwycić ten błogi spokój.
Dla mnie to właśnie spokój. Wspaniała cisza. Ostatnio wróciłam z Finlandii i zdałam sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie byłam w miejscu, gdzie panuje taka cisza i spokój. Nigdy nie odczułam tego tak mocno i nie doceniłam tak bardzo. Myślę, że Finowie zakochaliby się w tym numerze. Oni uwielbiają harmonię i ciszę, jaką ma w sobie „Żeby tylko”. Dziękuję wam bardzo rozmowę i za wasz album.
Agata i Radek: Dziękujemy!
Rozmawiała: Marta Duszyńska
Rozmowa odbyła się tuż przed koncertem zespołu w ramach 33 Showcase.
IKSY — niebanalny śląski zespół z Mikołowa. Grają na przekór wszelkim trendom, a śpiewają przewrotnie i niejednoznacznie. Operują ironią, grami słownymi, czasem czarują delikatnością, innym razem porywają bujającym rytmem, a nawet rock’n’rollowym uderzeniem. Różnorodne stylistyczne kawałki dopełnia głęboki głos i chwytliwe teksty Agaty Dudy. IKSY śmiało kroczą własnym tempem, wciąż szukając swojej muzycznej drogi, bo — jak sami o sobie mówią — jedyną stałą w IKSACH jest zmienność, czego dowodem jest nowy materiał zespołu.
Zobacz również: Nick Cave powrócił. „Wild God” brzmi jak duchowe oczyszczenie
Nick Cave powrócił. „Wild God” brzmi jak duchowe oczyszczenie