Hitlerowska symbolika przestała już być domeną neonazistów i zbłąkanych konserwatystów, którym ochrona narodowej kultury pomyliła się z nawoływaniem do etnicznych czystek. Estetyka III Rzeszy coraz szerzej toruje sobie drogę do pracowni awangardowych artystów, eleganckich butików, komiksów i reklam. Czyżby Hitler właśnie odnosił pośmiertne zwycięstwo?
Poznań stolicą światowej sztuki – baner z takimi słowami w zeszłym roku zawisł w centrum stolicy Wielkopolski. Pewnie przeszedłby bez echa, gdyby oprócz hasła nie znalazła się na nim czarna swastyka w białym okręgu i wizerunek nagiej kobiety z głową Myszki Miki. Reprodukcja pracy włoskiego artysty Maksa Papeschiego – kiepskiej i banalnej swoją drogą – promująca otwarcie nowej galerii, została zniszczona przez wandali i zaskarżona do prokuratury, która jednak nie dopatrzyła się naruszenia prawa (w Polsce zabrania się promowania ideologii nazizmu, a nie samego wykorzystywania nazistowskich symboli, jak w Niemczech).
Pomijając na chwilę kwestię tego, czy wieszanie olbrzymiej nazistowskiej flagi w mieście, w którym działał duży obóz pracy dla Żydów (czy tak naprawdę w jakimkolwiek innym miejscu), może być dla kogoś krzywdzące lub obraźliwe – można się zastanowić, czy autorom reklamy zależało na czymś więcej niż proste oburzenie ludzi. W końcu Hitler – prócz tego, że wywołał jedno z większych ludobójstw w historii świata – był też wielkim miłośnikiem sztuk pięknych i wywalczył dla nich więcej niż jakikolwiek Kongres Kultury kiedykolwiek będzie w stanie.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Frederic Spotts w książce Hitler and the Power of Aestethics wymienia wielomilionowe granty i liczne fundusze dostępne dla artystów w Rzeszy. Niemieckie miasta miały po wojnie stać się najważniejszymi światowymi ośrodkami kultury i sztuki. Sam führer dbał o to, by kulturalne zainteresowania obywateli nie padły ofiarą wojennego zaciskania pasa – kiedy w Anglii już w roku 1939 zamykano teatry i muzea, w Niemczech nawet po militarnej porażce pod Stalingradem kulturalne instytucje dbały o morale na froncie wewnętrznym.
Paradoksalnie, większość dzieł wykorzystujących nazistowską symbolikę nie spotkałaby się z uznaniem Hitlera – z dużym prawdopodobieństwem skończyłyby one na jednej z licznych wystaw poświęconych pracom „wynaturzonym”, „zdegenerowanym” czy „bolszewickim”. Führer gustował w sztuce romantycznej, ukazującej piękno germańskiej natury czy siłę i męstwo rasy aryjskiej – czyli takiej, która nie kolidowała z jego celami politycznymi i dawała ukojenie, zamiast prowokować pytania. Jak się ma do tego Hitler Teapot (z ang.: Czajnik Hitler) Charlesa Kraffta?
Ulepiony z delikatnej gliny, utrzymany w nienaturalnej kolorystyce, czerpie z ducha znienawidzonych przez dyktatora modernistów i późniejszych dadaistów, jednocześnie zadając liczne pytania – nie tylko o przyzwalający stosunek grup żyjących w dobrobycie (używających ozdobnej ceramicznej zastawy) do dziejącego się na ich oczach okrucieństwa, ale też bardziej osobiste i intymne. Krafft, urodzony w bardzo konserwatywnej rodzinie i bity przez ojca, sam przeżył namiastkę prawicowego terroru. Umieszczając twarz dyktatora na czajniku, tworzy ponurą karykaturę każdego opresyjnego systemu.
Karykatura oprawcy nie musi być jednak ponura. Internetowy komiks hipsterhitler.com w lekki i dowcipny sposób prezentuje Hitlera jako nieszkodliwego, zakompleksionego frustrata. Łącząc jego postać ze stereotypowym hipsterem (czyli osobnikiem obsesyjnie poszukującym wszystkiego, co nowatorskie i jeszcze niepopularne), zwraca uwagę na to, jak wiele ich łączy.
Pokazując Hitlera jako hipstera, dajemy nowy powód, by nie lubić i śmiać się z „leniwego dyktatora” (jak określił go Ian Kershaw), postaci znanej z indolencji, maniakalnych zachowań i brutalnych przypływów entuzjazmu; dajemy też parę kuksańców współczesnej subkulturze młodzieży z klasy średniej pochodzącej z przedmieść, która fetyszyzuje autentyczność i konformistycznie podchodzi do nonkonformizmu – piszą anonimowi autorzy komiksu w tekście ewidentnie skierowanym do potencjalnych oskarżycieli, gdyż zaczynającym się od słów: Ten komiks nie powstał z myślą o urażeniu kogokolwiek i unika podejmowania tematu Holokaustu czy innego strasznego wydarzenia. Ośmieszać, nie lekceważyć (za bardzo), a przy okazji sprzedać kilka koszulek z hasłami takim jak The Arcade Führer, Weimar Guitar Gently Weeps czy Heilvetica – to ewidentny zamysł twórców hipsterhitler.com.