Friendzone: czy da się z niego wyjść?

Kobieta i mężćzyzna w czerwono-niebieskich sportowych bluzach

Zjawisko znane powszechnie młodym ludziom. Jedni twierdzą, że to brednie, a drudzy uważają, że sytuacja gdzie komuś przestaje wystarczać tylko przyjaźń, to klasyczny przypadek. I każdy chociaż raz w życiu go doświadczył. Friendzone. Czy można się z niego wydostać?

Niektórzy mogliby zadać sobie pytanie co to za problem dla dwójki osób, przecież wystarczy szczerze porozmawiać o uczuciach. Jednak właśnie na tym opiera się friendzone – na niewiedzy i niedopowiedzeniu. Choćby nie wiadomo jak bardzo się kochało, jak bardzo chciałoby się być razem z przyjacielem, to strach nie pozwala się ujawnić, a potencjalny kandydat na partnera spycha nas do wielkiego dołu z napisem „przyjaźń”.

Mężczyzna i kobieta leżący na łóżku

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Jak wyjść z friendzone? Wystarczy przestać być cykorem i wyłożyć kawę na ławę. W końcu skąd ktoś ma wiedzieć, co czuje do niego przyjaciel, jeżeli nie pokazuje, że zależy mu na czymś więcej? Potwierdza to przypadek Drake’a, któremu w końcu, po kilku latach starań, udało się usidlić Rihannę. Z biednego chłopaka śmiał się cały internet. Bohater memów nie dość, że tańczy w dziwaczny sposób i jest nadzwyczajnie wrażliwy, to jeszcze na dodatek utknął w friendzone. No nic, tylko pogratulować szczęścia raperowi. Miał złamane serce przez Rihannę, która ciągle powtarzała, że łączy ich tylko przyjaźń i nigdy publicznie nie przyznała się do tego, żeby było między nimi coś więcej. O tym, że raper został zaszufladkowany jako wieczny przyjaciel wiedzieli wszyscy. Kanadyjczyk dwa razy próbował ją pocałować na oczach całego świata i dwa razy został olany. Smutek i rozpacz, ale wytrwałość popłaca. W końcu się udało. Jakim cudem? Nie wiadomo, ale należą mu się gromkie brawa, bo po tych kilku latach dopiął swego.

Brunetka w czarnym topie i chłopak w czarnym t-shircie siedzą na kanapie

W popkulturze temat friendzone nie jest tematem tabu. W wielu filmach przewija się ten sam wątek – dwójka przyjaciół, którzy uparcie utrzymują, że nic ich nie łączy oprócz przyjaźni, ale jakoś los tak chce, że nie dla nich przeznaczona jest czysta, bezinteresowna relacja. Wychodzi to zazwyczaj z czasem, tak jak w przypadku bohaterów filmu Love, Rosie nad którym tłum nastolatek się zachwycał, trzymając w rękach chusteczki. Dwójka przyjaciół, która dorastała razem, rozmawia ze sobą o wszystkim – o problemach, miłosnych podbojach, aż w końcu pojawia się ten moment, gdy pijanej nastolatce urywa się film i całuje swojego przyjaciela. Niby o tym zapomina, ale w dalszym ciągu historii zaczyna się pojawiać wzajemna zazdrość o inne osoby i powolne zdawanie sobie sprawy z tego, że to już nie jest przyjaźń, a kochanie. Jak skończyła się ta historia? Domyślacie się sami.

Niestety nie wszyscy mają to szczęście, żeby wydostać się z tej smutnej sytuacji. W kultowym już filmie, który co roku leci w telewizji przed świętami Bożego Narodzenia, znajduje się wątek najsmutniejszego friendzone’u na świecie. Mowa oczywiście o brytyjskim Love Actually. Mark jest zakochany w Juliet, przyszłej żonie swojego przyjaciela, ale jest tak skryty, że dziewczyna myśli, że kumpel męża jej nienawidzi. Stara mu się przypodobać, przynosi mu ciasto, ale jej wszelkie starania idą na marne. Aż w końcu którejś świątecznej nocy wszystko się wyjaśnia. Mark staje przed drzwiami mieszkania swojego przyjaciela i Juliet, wyciąga kartki z napisami, za sprawą których wyznaje jej miłość i co? I nic. Żadnego miłosnego wyznania ze strony dziewczyny, prędzej szok i niedowierzanie. Potem Mark dostaje szybkiego buziaka na pocieszenie, żeby nie czuł się tak beznadziejnie. Sytuacja niby tragiczna, ale Mark odchodzi dumny z siebie, bo w końcu spróbował. Długo się w sobie zbierał, ale odważył się. Chociaż nie zdobył dziewczyny swoich marzeń, to dostał przynajmniej całusa, który na długo pozostanie mu w pamięci. Dobre i to.

Mężczyzna trzymający kartkę na której jest napisane "To me, you're perfect"

Jak widać friendzone to nieodłączny element naszego życia, czy tego chcemy czy nie. Można się kłócić o to czy faktycznie istnieje, czy to tylko wymówka osób, które boją się powiedzieć niczym Max Kolonko jak jest, ale taki scenariusz powtarza się nie tylko w filmach. Jak się wydostać z nieszczęsonego friendzone’u? Najlepiej zebrać się na szczerość. A jeśli się nie uda? To trudno. Przynajmniej nie będziesz żył zawieszony w próżni i czekał na cud. Ale skoro Drake’owi po tylu latach się udało, to czemu nie miałoby tobie?

Tekst: Olga Retko

4,3/5 - (37 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News