Festiwal popiołu przed świętem Holi – trans przy stosie kremacyjnym

Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan

Festiwal popiołów. Szum, chaos i piekielny skwar. Nieprzebrany tłum ludzi w surowym jazgocie tandetnych dźwięków transowej muzyki, czyli tak jak lubią Hindusi, napiera z każdej strony. Cała sytuacja przypomina tanią imprezę, lecz jej energia doprowadza wszystkich do szaleństwa. Tak oto zapowiadał się świąteczny dzień nad Gangesem.

Nazywam się Wiktor Stadniczenko i od 2017 roku odkrywam subkontynent Indyjski. To miejsce, które nigdy nie przestaje zaskakiwać. Piszę, maluję, fotografuję i publikuję materiały z tego niezwykłego miejsca, a teraz postanowiłem podzielić się z wami moim fotoreportażem z festiwalu popiołów.

Holi to hinduskie święto radości i wiosny, obchodzone zwykle w dniu pełni księżyca miesiąca Phalguna, czyli w okolicach luty-marzec. Święto to obchodzone jest głównie w Indiach, Nepalu i innych częściach świata, głównie przez Hindusów lub pochodzenia indyjskiego. W ostatnich latach festiwal rozprzestrzenił się także w Europie i Ameryce Północnej jako święto miłości i kolorów wiosny. Jest to jedno z najbardziej radosnych świąt w Indiach. Kojarzony z kolorami Festiwal, rozkwita i wita sezon wiosenny. Jest to dzień nowego początku, w którym ludzie mogą zapomnieć o wszystkich swoich osobistych wrogościach i zacząć z czystą energią na nowo.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Jednak już kilka dni przed głównym festiwalem w najstarszym mieście na ziemi dawniej nazywanym Benares obchodzony jest jeszcze wciąż mało znany w świecie festiwal popiołów.

Festiwal popiołów. Szum, chaos i piekielny skwar. Nieprzebrany tłum ludzi w surowym jazgocie tandetnych dźwięków transowej muzyki, czyli tak jak lubią Hindusi, napiera z każdej strony. Cała sytuacja przypomina tanią imprezę, lecz jej energia doprowadza wszystkich do szaleństwa. Tak oto zapowiadał się świąteczny dzień nad Gangesem.

Aparat owinąłem folią

Butelka wody i gorąca herbata z cytryną, aby wyrównać temperaturę ciała i moją ekscytację. Aparat owinąłem folią zabezpieczającą przed wszechobecnym pyłem i ruszyłem do akcji.

Pielgrzymki wykrzykujących Hindusów z godziny na godzinę wypełniały szczelnie, aż po brzegi całą przestrzeń ghatów, które miały być świadkami tego, co się tam wydarzy już za chwilę. Upchnięci wzdłuż ludzie maszerowali do kremacyjnego ghatu – harishchandra Ghat. To własnie tam każdego dnia płoną stosy ludzkich ciał, których dusze nawiedziły Benares, łącząc się ze specyficzną energią festiwalu.

Dalsza część tekstu pod zdjęciami

Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan Festiwal popiołu hiro.pl Wiktor Stadniczenko Magazyn HIRO dzień przed Świętem Holi Indie Pakistan

Zaczyna się intensywny spektakl, niczym karnawał w Rio, ale w makabrycznej formie. To starożytny rytuał nazywany Masan ki Holi, obchodzony gorliwie festiwal w kolorach śmierci z prochów skremowanego ciała. Wydarzenie ma niezwykłą aurę – przykrywa białym pyłem oddanych panu i władcy Benaresu, bogowi Śivie. To swoista zabawa taka jak podczas Holi tyle, że nie z kolorem, a popiołem wprost ze stosu po kremacji.

Nazywane duchową stolicą Indii, Varanasi przyciąga miliony krajowych i zagranicznych turystów z całego świata. Wyjątkowe i tętniące życiem 5000-letnie miasto Varanasi zostało trafnie opisane przez Marka Twaina w następujących słowach: „Benaras jest starsze niż historia, starsze niż tradycja, starsze nawet niż legenda i wygląda na dwa razy starsze niż wszystkie razem wzięte”.

Festiwal popiołów – oczyszczenie przy stosie

Otępiała muzyka z głośników zachodzi nad ghatami w zapomnienie w zamian za słowa dedykowane Panu Śiwie i jego niebiańskiemu Holi granemu w krematorium. Przyszedł czas na folk z ludową pieśnią wyśpiewaną w orientalnym klimacie – „Holi Khelein Masane mein”, powtarzany rytmicznie kilkukrotnie. Te słowa będą jeszcze długo ze mną, w moich uszach.

Momentami wydarzenie przypominało karnawał masek  w Wenecji, w którym starannie wymalowani gospodarze wcielają się we wszystkie przemiany Boga Śiwa. Widać uwielbienie na każdym kroku. Wielbiciele malują się i noszą stroje jak Bogowie i Boginie. Widoczna jest zabawa płci, mężczyźni wymalowani na boginie, kobiety wcielają się w mężczyzn.

Niektórzy czują się jak jeden z nich. Według mitologii ta tradycja reprezentuje akceptację i miłość Pana Śiwy do wszystkich istot, widzialnych i niewidzialnych. Stąd spotkać można również nadprzyrodzone istoty takie jak duchy i wampiry. Każdy z nich bez względu na kreację, wchodził bardzo głęboko w swą rolę.

Gdy zaczęły uderzać dźwięki „Darmus” (indyjskie bębny) Wszyscy zaczęli dziko tańczyć w rytmie uderzeń, wiwatująć i smarując się kolorowymi proszkami wraz z popiołem. Ogień rozbuchał cały festiwal i stał się tańcem radości przybyłych.

To unikatowe zjawisko fotografowałem w pocie czoła i nieustannej walce z Hindusami o miejsce, by cokolwiek zobaczyć. To pewnego rodzaju walka o pierwsze miejsce aby doświadczyć starożytnej sztuki i kultury w której śmierć jest błogosławieństwem, a popiół oczyszczeniem i pokłonem w stronę Śiwy.

Żar ze stosu piecze dłonie i twarz

Bębny grały nieustannie, coraz szybciej i coraz głośniej. Popiół unosił się w powietrzu, zamazując sceny tańca upiorów. Hindusi wypychają mnie z szalonego tłumu. Walka o miejsce nie nie ustaje. Żar ze stosu piecze dłonie i twarz. Popiół nie pozwala mi oddychać, chce się wycofać, lecz za mną mur stworzony przez Hindusów. Skala temperatury razem z energią sięga zenitu i zabiera wszystkich do szaleństwa. Kolejne odsłony Śiwy w tunelu eskorty, schodzą ze schodów do centrum kremacji. Uczestnicy obracają się i wiwatują na jego przybycie. Wtedy udaje mi się zmienić położenie.

Podczas całego rytuału najważniejsi gospodarze, upiorni Naga Sadhu i asceci Aghori, nawiedzają kremacyjne piekło tańcząc w popiele wokół stosów palących się ciał.

A to wszystko dlatego iż odwieczną tradycją Varanasi jest świętowanie śmierci z nadzieją na osiągnięcie „mokszy” czyli zbawienia. Mitologicznie, Pan Śiwa obchodzi Holi ze swoimi wielbicielami w świątyni Kashi Vishwanath po przybyciu tutaj z Boginią Parvati z okazji Rangbhari Ekadashi  czyli pierwszego dnia Masan Holi.

Eteryczne „gany”  (wyznawcy)  Pana Śiwy, takie jak duchy, widma nie mają szansy bawić się kolorami podczas pierwszego dnia Rangbhari Ekadashi, więc sam Pan przychodzi do nich na miejsce kremacji, aby zagrać Holi popiołu następnego dnia ”

4 marca byłem wyczerpany ale i przygotowany na kolejne zjawisko. Natomiast to, co zobaczyłem przerosło moje oczekiwania. Jeszcze więcej, tysiące wyznawców hinduizmu zebrało się nad brzegiem rzeki pod Manikarnika Ghat, najstarszym ghatem kremacyjnym w Varanasi, aby świętować drugi dzień festiwalu Masan ki Holi. To wyglądało jak koncert black metal w wersji Indyjskiej.

Ogień, leżące ciała czekające na swoją kolej. Wszechobecny chaos. Rzesze rozbujanych ludzi wysmarowanych popiołem, to wszystko przypominało mi świat Mordoru z Władcy Pierścieni.

Ta tradycja jest praktykowana od niepamiętnych czasów i ma również odniesienia w Skand Puranie i starożytnych tekstach.  Tym bardziej cieszę się, że mogłem tu być i mieć możliwość z intepretowania we własny sposób tego festiwalu. Mimo upływu tysięcy lat, tradycja i wiara w Indiach jest magnesem genetycznym na kolejne pokolenia. Nie targały mną żadne emocje. Byłem raczej obserwatorem i dokumentalistą ludzkich zachowań i to one wzbogaciły mój skarbiec emocji i doświadczeń.

Link do mojej strony macie tutaj stadnichenko.com

Tekst i zdjęcia: Wiktor Stadniczenko

Zobacz też: Post dopaminowy. Jak żyć bardziej robiąc mniej?

5/5 - (378 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News