#1 „Casper” reż. Brad Silberling 1995
Casper jest miłym duchem, który wbrew predyspozycjom i wymogom gatunku, nie chce straszyć. Mieszka w opuszczonej wilii z prymitywnymi wujami. Pamiętacie, co się dzieje potem? Do wielkiego domu sprowadza się doktor Harvey, wynajęty przez spadkobierczynię rezydencji, by pozbyć się nieproszonych gości. W tle majaczy jeszcze skarb i rodząca się na oczach widzów na pierwszy rzut oka niemożliwa (a więc tym bardziej szczera) przyjaźń pomiędzy Casperem a Kat (Christina Ricci) – córką doktora. Film ma idealistyczny cel przekonać, że nie istnieje coś takiego jak obiektywna przeszkoda, a to, jacy jesteśmy zależy tak naprawdę tylko od nas samych. Wzruszeń dostarczy szczególnie ostatnia scena (nie kojarzycie? Dajcie się namówić na ckliwy seans!).
#2 „Uwolnić orkę” reż. Simon Wincer 1993
Wielka orka i mały chłopiec, niezawinione nieszczęście (wyrwanie Willy’ego z naturalnego środowiska) i kara za „występek” (wandalizm Jessy’ego). Wspólnym mianownikiem jest oczywiście oceanarium, a efektem spotkania międzygatunkowa przyjaźń. Nie obyłoby się bez podkreślania, że porozumienie to jest absolutnie wyjątkowe i nie-z-tej-ziemi. Wodne akrobacje Willy powtarza tylko za namową kilkuletniego opiekuna, co zresztą ściąga na niego gniew bardzo złych ludzi. Ta historia to klasyczny wyciskacz łez. Dla fanów wzruszeń i ryb.
#3 „Niekończąca się opowieść” reż. Wolfgang Petersen 1984
Kto nie chciał polatać na psie, ten chyba nigdy nie miał prawdziwych marzeń. Masz problem? Nikt Cię nie rozumie? Idź do księgarni, weź książkę i przenieś się do Fantazjany. Uratuj trochę dziwnych stworzeń, wybierz się w pełną przygód podróż i pamiętaj: jeżeli stwierdzisz, że wszystko to chcesz przeżyć jako piękna i szczupła istota – nie ma problemu. Po prostu powiedz, a nie tylko staniesz się kompletnie kimś innym, ale nie będziesz nawet pamiętać, że kiedykolwiek było inaczej. Niekończąca się opowieść o mocy wyobraźni i jej leczniczych właściwościach.
#4 „Beethoven” reż. Brian Levant 1992
Nawet jeśli nie lubicie psów, na pewno oglądaliście kiedyś z rodzicami film o bernardynie. Kino familijne ma puchatą twarz Beethovena. Postać typa spod ciemnej gwiazdy ubranego w lekarski kitel to szczypta niezbędnego zła w tej cukierkowej historii. Przeżyjcie tę przygodę jeszcze raz, pozwólcie porwać się historii psa przybłędy kolejny raz po kilkunastu latach od momentu, gdy Newtonowie pojawili się w Waszym domu.
#5 „101 dalmatyńczyków” reż. Stephen Herek 1996
Filmowy okład ze szczeniaka funduje Cruella de Mon. Jeżeli też nie chcieliście nigdy mieć podobnej ciotki, a marzyła Wam się setka biało-czarnych psów, to znaczy, że Wasze dzieciństwo miało jakikolwiek sens. Naiwna historia, którą po latach ogląda się inaczej z jeszcze jednego powodu: fajtłapowatego złodzieja gra tu późniejszy geniusz medycyny, czyli Dr House. Sformułowanie „od pucybuta do milionera” nabiera nowego znaczenia.
tekst | Dominika Charytoniuk