Dlaczego Polacy naiwnie szukają szczęścia za granicą?

Blondynka w koszuli w kratkę myje naczynia

Spoglądając na statystyki, śmiało można powiedzieć, że Polacy swój kraj kochają lub go nie znoszą. W ubiegłym roku niemal połowa z nas deklarowała chęć wyjazdu z Polski. Dokąd? Byle gdzie. Zaślepieni wizją lepszego życia, coraz częściej decydujemy się na wyjazd bez konkretnego planu, ani pomysłu na siebie. Pełni nadziei, że wszystko się jakoś ułoży. To naiwność czy wiara w cuda?

„Boże, znowu ktoś się rzucił pod metro i spóźnię się przez to do pracy. Nienawidzę tego kraju!” – to słowa, jakie ostatnio wypowiedziała moja znajoma, klnąc dodatkowo pod nosem. Dziewczyno, naprawdę myślisz, że w innych miejscach na świecie ludzie nie wpadają pod pociągi? Odnoszę wrażenie, że większość młodych ludzi narzeka na Polskę z zasady, bo przecież wszem i wobec wiadomo, że mamy tutaj najgorzej. Za każdą swoją frustrację obwiniamy wiecznie zły system, na który większość z nas koniec końców i tak się godzi. Pochłonięci narzekaniem, z dokładnością doświadczonych malkontentów, zapominamy w tym wszystkim o pracy nad sobą i z roszczeniowym nastawieniem decydujemy się na wyjazd za granicę w poszukiwaniu lepszej posady i spektakularnej płacy. Idąc śladami Ferdynanda Kiepskiego, szczerze wierzymy, że w tym kraju nie ma pracy dla ludzi z naszym wykształceniem. I na pewno niektórzy z nas swoje umiejętności oraz pasje z powodzeniem rozwiną w innym, lepiej spełniającym ich potrzeby kraju. Tylko co się stanie z rzeszą osób, które nie mają pomysłu na siebie, a wyjazd z Polski uznają za receptę na sukces? Jeśli w Polsce nie wiedziałeś kim chcesz być, ani jak się za to zabrać, w Norwegii, Anglii czy na drugim końcu świata, również się zgubisz.

Kobieta w białej bluzce i czzarnych spodniach z walizką na lotnisku

Oferta pracy w HIRO

Lubisz tematy związane z muzyką, filmem, modą i chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Ten migracyjny podział fifty-fifty wśród Polaków nie jest przypadkowy. Zarobki mieszkańców naszego kraju znacznie się różnią. Kiedy jedni robią skromne zakupy w Biedronce, drudzy kupują kolejne buty za 1200 złotych. Co prawda daleko nam do skrajności rodem z brazylijskich faveli, jednak kontrast między przeciętnymi mieszkańcami Polski, a lepiej usytuowanymi prezesami z zadbaną małżonką u boku, mocno daje się we znaki. Świadomi tych różnic, często decydujemy się na zakup biletu lotniczego. Opuszczając kraj, wierzymy, że wkraczamy w nową, lepszą rzeczywistość, która zaowocuje bogatą ścieżką zawodową i pokaźną sumką na koncie bankowym. Są i tacy, którzy gonią za sukcesem, nie pakując jednocześnie walizek. Choć spełnianie swoich marzeń w Polsce bywa kłopotliwe, to przy odpowiednio mocnym zaciśnięciu zębów i silnej woli, jest możliwe. Tylko po co się starać i ciężko pracować, skoro za granicą można zmywać naczynia i zarabiać tyle samo?

Dwie kelnerki w żółto-czerwonych fartuszkach rozmawiają z klientem

Coraz częstszą reakcją na informację o planowanym wyjeździe są wybałuszone oczy i złośliwe pytania: „I co, będziesz stać na zmywaku? Nosić cegły?”. Wizja robienia czegokolwiek za lepsze pieniądze, przestaje być tak atrakcyjna, jak jeszcze parę lat temu. To dobrze, bo w końcu zaczęliśmy zauważać, że powrót do Polski z zaoszczędzonymi 15 000 złotych to za mało, aby z życia czerpać radość. Możesz za to kupić nową pralkę i założyć aparat na zęby, jednak świadomość zmarnowanych dwóch lat na szorowaniu brudnych szklanek, jest mało satysfakcjonująca. „Kelner w renomowanej restauracji w Londynie” w Twoim świecącym pustkami CV to za mało, abyś mógł rozwijać się w wymarzonym zawodzie. A jak wiadomo, rzadko robimy za granicą to, czym chcielibyśmy zajmować się w Polsce. Inaczej sprawy się mają w przypadku zdecydowanych specjalistów, z kwalifikacjami i doświadczeniem. Mam koleżankę, która pracuje w swojej branży za granicą. Wyjazd do Berlina zaproponował jej pracodawca, który planował odesłać ją do niemieckiego oddziału firmy na zaledwie kilka miesięcy. Nie wiem, jaką miał minę, kiedy dowiedział się, że jest jej tam znacznie lepiej niż w Warszawie i nie zamierza już wracać do Polski. Przeprowadzki nie planowała, jednak na własnej skórze doświadczyła różnicy zarówno w wynagrodzeniu, jak i w możliwościach rozwoju. To żywy dowód na to, że emigracja to nie taki głupi pomysł, o ile wiesz, co ze sobą w nowym środowisku zrobić. Znakiem tego za granicą powinniśmy szukać nowych możliwości i ożywienia swojej ścieżki zawodowej, a nie jedynie szansy na szybkie i duże pieniądze. Bez pasji, wykształcenia i podwyższania kwalifikacji, twój zapał do pracy w końcu się skończy. Urobiony po łokcie, przestaniesz się cieszyć z nadprogramowej kasy, a na dobry start w profesji marzeń, może być już za późno.

Brunetka w stroju kucharki rozmawia przez telefon

Dobrze wyjechać gdzieś dla zabawy, poszerzenia horyzontów, do szkoły albo po prostu na chwilę, żeby w krótkim czasie zarobić na to, na co nie było nas do tej pory stać. Nie dopatrujmy się jednak w tych różnorodnych migracjach osobistych sukcesów, bo one nie zawsze idą w parze z pieniędzmi. A i ich może zabraknąć, jeśli do wyjazdu podejdziemy bez należytej powagi, licząc na to, że los będzie nam sprzyjał. Zanim pokusisz się o lepsze warunki socjalne, które w niektórych krajach są bezkonkurencyjne, wizję lekkiego i zabawnego życia zastanów się, kim jesteś w Polsce. Narzekając na pochmurnych mieszkańców, chamstwo i bezrobocie, sam nie odstajesz od tego szarego tłumu, który tak łatwo przychodzi ci krytykować. Dlaczego zapomnieliśmy o odpowiedzialności, jaką sami ponosimy uciekając z kraju, nie starając się tym samym o jego lepszy wizerunek? Wiecznie niezadowoleni i smutni, porzucamy miejsce, które zdążyliśmy już znienawidzić. Podobno tonący brzytwy się chwyta, jednak uważam, że Polska nie zeszła jeszcze na samo dno.

Tekst: Emilia Pluskota

5/5 - (35 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News