Kinowa wersja dziewiątego filmu Quentina Tarantino trwa 2 godziny 41 minut. Czy za jakiś czas będziemy mogli zobaczyć jego rozszerzoną wersję na Netflix?
Chociaż na dobrą sprawę wciąż jesteśmy przed oficjalną polską premierą filmu Pewnego razu… w Hollywood, to amerykańscy analitycy z Hollywood rozpoczęli już spekulacje na temat tego, co stanie się z filmem, gdy zniknie już z kin. Przypuszczają, że najnowszy film Tarantino czeka podobny scenariusz, jak w przypadku Nienawistnej Ósemki z 2015 roku, którego rozszerzona wersja pojawiła się niedawno na Netflix.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
1 sierpnia Kyle Buchanan z The New York Times napisał na Twitterze, że z filmu zostało wyciętych sporo scen, by zaoszczędzić na kinowym czasie. Z tego powodu, części aktorów, jak na przykład Tima Rotha nie zobaczymy w kinowej wersji filmu. Być może jest to świadomy zabieg Tarantino, który planuje dołączenie usuniętych scen do rozszerzonej wersji filmu, a następnie udostępnienie go dla Netfliksa.
Teoria ta została poparta także przez Nicholasa Hammonda, który zagrał Sama Wannamakera w Pewnego razu… w Hollywood. W niedawnym wywiadzie dla The Mutuals Interviews, aktor ujawnił, że mówi się o czterogodzinnej wersji filmu dla Netflix, ponieważ wiele scen nie zmieściło się w filmie.
Nie pozostaje nam nic innego, jak tylko czekać na oficjalny głos ze strony Tarantino i Netfliksa.