Po raz kolejny, otrzymujemy na ekranie prawdę, o której tak często zapominamy. Natura uratuję nas wszystkich. Bez niej natomiast, zginiemy wszyscy.
Orkady. Ratunek i ucieczka
„The Outrun”, adaptacja autobiograficznej książki Amy Liptrot, to film, który nie tylko pokazuje zmagania z nałogiem. Wszystko osadzone jest w kontekście wielkich przestrzeni, surowej przyrody i intymnej podróży w głąb własnego ja. Bohaterka, Rona, po latach życia w Londynie i wyniszczającej walki z alkoholizmem, wraca na Orkady – surowe, wietrzne wyspy, które były jej domem w dzieciństwie. Jednak to nie tylko powrót do korzeni, a eksperyment na samym sobie. Czy natura może być ratunkiem? Czy izolacja jest wybawieniem? Orkady stają się niemym, ale potężnym bohaterem filmu – ich piękno i bezwzględność podkreślają zarówno siłę, jak i kruchość człowieka.
Natura jako ratunek
Reżyserka Nora Fingscheidt (znana m.in. z filmu „System Crasher”) rewelacyjnie oddaje potęgę natury jako tła, ale i kontrapunktu dla ludzkich słabości. Kadry dzikiej przyrody, lodowate fale rozbijające się o klify, nieustający wiatr – to wszystko tworzy atmosferę surowego piękna i samotności, która rezonuje z emocjonalnym stanem bohaterki. Rona nie jest tu tylko osobą w kryzysie – jest częścią tej natury, a ona w jakimś sensie przyjmuje ją na nowo.
Dźwięki samotności
Warto zwrócić uwagę na soundtrack – ambientowe, eteryczne brzmienia skomponowane przez Johna Gürtlera i Jana Miserre doskonale podkreślają uczucie zawieszenia między przeszłością a przyszłością. Muzyka nie próbuje dominować, lecz subtelnie buduje nastrój – wprowadza hipnotyczną, niemal transową atmosferę, która idealnie współgra z monotonią surowego krajobrazu i całą fabułą „The Outrun”.
Inspirująca Rona
Rona, to postać, która może inspirować właśnie przez swoją niedoskonałość. Nie jest typową bohaterką o wyidealizowanej sile – przeciwnie, przez dużą część swojej historii zmaga się z porażkami, uzależnieniem i bólem. Jednak w tym właśnie tkwi jej siła. Pokazuje, że nawet z najtrudniejszego punktu w życiu można się podnieść, choć nie jest to proces łatwy ani prosty. Co czyni ją inspirującą? Przede wszystkim jej odwaga w mierzeniu się z przeszłością. Zamiast uciekać, wraca do miejsc, które kojarzą jej się zarówno z dzieciństwem, jak i z czasami upadku. Taka konfrontacja wymaga niezwykłej siły – łatwiej byłoby zamknąć ten rozdział i próbować żyć dalej, udając, że nic się nie stało. Ale Rona chce się odbudować autentycznie, a nie tylko na powierzchni.
Alkoholizm ma różne twarze
W popkulturze wciąż zbyt rzadko mówi się o uzależnieniu w kontekście młodych, wykształconych kobiet. W „The Outrun” uzależnioną, jest osoba inteligentna, pełna pasji, a jednocześnie skrajnie zagubiona. Saoirse Ronan wprowadza do tej roli niezwykłą intensywność: jest surowa. Ta surowość nie wynika jednak z braku emocji, lecz z ich tłumienia. Jej podróż na wyspy to w istocie podróż do własnych ran, lęków i niepewności.
Rona daje nam wszystkim lekcję
Jej historia to także przypomnienie, że natura może mieć terapeutyczny wpływ na człowieka. Powrót na Orkady, w surowe, pełne wiatru krajobrazy, symbolizuje powrót do siebie. To lekcja, że czasem cisza i samotność wśród natury mogą pomóc bardziej niż zatłoczone miasta pełne rozpraszaczy. Rona uczy też, że proces zdrowienia nie jest liniowy. To nie jest opowieść o tym, że raz podejmuje dobrą decyzję i nagle wszystko magicznie się układa.
Opowieść, która inspiruję
Są momenty zwątpienia, wątpliwości, potknięcia. Kluczowe jest to, że Rona się nie poddaje. To właśnie może inspirować – świadomość, że każdy, kto mierzy się ze swoimi demonami, ma prawo do błędów, ale najważniejsze jest, by próbować dalej. Jej historia to opowieść o nadziei – nie tej naiwnej, ale tej prawdziwej, wywalczonej, okupionej bólem i walką. To sprawia, że jej podróż jest tak bliska i poruszająca.
Czy warto obejrzeć?
„The Outrun” nie jest filmem dla każdego – nie znajdzie się tu nagłych zwrotów akcji ani prostych odpowiedzi. To opowieść, która wymaga od widza cierpliwości i gotowości na zanurzenie się w emocjach, które nie są łatwe. Ważne, by dać się temu porwać. Zobaczyć coś więcej, niż historię uzależnienia – a film o samotności,nadziei i sile, jaką daje natura. Już 18 marca będzie dostępny na Netflixie. Warto dać mu szansę.
Tekst: Marta Duszyńska