Beavis i Butt-head. Najwięksi debile, czy geniusze popkultury lat 90.?

Dwoje animowanych mężczyzn siedzących na kanapie

Czekaliśmy na nich bardzo długo. „My”, czyli urodzeni na tyle wcześnie, że pamiętający czasy Internetu i lotów samolotem jako wyznacznik luksusu. Beavis i Butt-head, dwóch największych debili popkultury lat 90.

W latach 90. amerykańscy konserwatyści załamywali nad nimi ręce. W sumie trudno się dziwić – dla wychowanego na miłujących dobro disneyowskich kreskówkach widza emitowany w MTV cykl Beavis & Butt-Head był takim szokiem, jakim dla fana telewizyjnego „Pegaza” stałoby się obcowanie z dowolnym odcinkiem Jackassa.

Dwójka okutanych w muzyczne koszulki półgłówków zdemolowała obowiązujące dotychczas zasady telewizyjnej przyzwoitości. Już w trzecim z ponad 200 odcinków serialu Beavis i Butt-Head radośnie pomalowali farbą tyłek złapanego przypadkiem kota. A to tylko początek festiwalu obrzydliwości, jaki co tydzień serwowała widzom ta malownicza para.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Animowany gif przedstawiający dwójkę rysunkowych bohaterów Beavis & Butt-head

Skąd pomysł na postacie Beavisa i Butt-Heada?

Mike Judge, autor serialu (i człowiek, który użyczył głosu niemal wszystkim jego bohaterom), podczas wizyty w programie Davida Lettermana wspominał, że pomysł na powstanie kreskówki przyszedł mu do głowy w kościele, gdy podczas mszy zobaczył dwóch nieustannie rechoczących i nabijających się z wszystkiego nastolatków. Judge zrozumiał, że większość małolatów porozumiewa się właśnie za pomocą subkodów – wystarczy jedno spojrzenie czy drobna aluzja, żeby mieć ubaw po pachy przez kilka minut. To sprowokowało go do stworzenia postaci Beavisa i Butt-Heada – pary gówniarzy, których relacja jest utkana z setek zrozumiałych tylko dla nich inside joke’ów.

Uniwersum Beavisa i Butt-Heada

Uniwersum Beavisa i Butt-Heada jest dość wąskie. Tworzą je szkoła, w której obaj są notorycznie zawieszani, kilka przewijających się przez cały serial postaci (sklerotyczny sąsiad – pan Anderson, David van Driessen – nauczyciel-hipis o gołębim sercu czy zafascynowany Beavisem i Butt-Headem małoletni przygłup Stewart), wyludnione uliczki ich fikcyjnego miasta Highland w Teksasie i wreszcie dom, w którym zwykli przesiadywać przed telewizorem. Widoczny brak jakichkolwiek dorosłych, którzy mogliby nadzorować dwójkę bohaterów jest dość czytelny – Beavisa i Butt-Heada wychowuje tylko telewizja.

Rysunek przedstawiający mężczyzne przy własnym grobie Beavis & Butt-head

Nie pamiętam, czy za przysłowiowego małolata chętniej oglądałem przygody dwójki sympatycznych półgłówków dla animowanych historyjek z ich udziałem, czy emitowanych w każdym odcinku teledysków, opatrzonych brutalnymi, a przez to celnymi komentarzami Beavisa i Butt-Heada. Obaj panowie krytykami byli dość surowymi – zamiast bawić się w wyszukiwanie wymyślnych, wyrażających dezaprobatę słów, woleli walić po oczach kategorycznym This sucks!. Oczywiście gusta muzyczne bohaterów były dość czytelne. Beavisowi i Butt-Headowi bliżej było do kapel radykalniejszych muzycznie (Sonic Youth, Nirvana, Beastie Boys) niż płaskiego pop-rocka w stylu chętnie objeżdżanego przez nich Bon Joviego.

Oj, nietęgie musiały być miny ówczesnych krytyków muzycznych za Oceanem. Ich produkowane w pocie czoła recenzje ustępowały w masowej wyobraźni małolatów krótkim i czytelnym This is not cool, jakim Beavis i Butt-Head zwykli kwitować nielubiane przez nich teledyski. Ale i ich czasem było stać na głębsze wynurzenia. W jednym z odcinków serialu chłopcy komentowali teledysk Primusa. Od muzyki rozmowa zeszła na tematy fekalne. – Ciekawe, jak balasy wiedzą, którędy mają wyjść z dupy? – Pewnie mają tam jakieś światełka. Stolec, seks, muzyka, kukurydziane nachos – egzystencja ówczesnych ikon MTV opierała na tych czterech filarach.

Dwóch rysunkowych mężczyzn

Powrót Beavisa i Butt-Heada do MTV

27 października 2011 MTV pokazało pierwszy odcinek z nowej, nakręconej po 14-letniej przerwie serii przygód Beavisa i Butt-Heada. Mike Judge, ojciec pary największych idiotów w historii amerykańskiej animacji, wykazał się sporą inteligencją. Doskonale wiedział, że powtarzanie formuły nabijających się z teledysków głupków nie wypali z jednego względu – dziś MTV prawie wcale nie wyświetla wideoklipów. I tak celem ataków Beavisa i Butt-Heada staną się zajmujące niemal cały czas antenowy tej stacji dokumentalne reality shows: Ekipa z New Jersey, Licealne ciąże, Nastoletnie matki. Każdy, kto kiedykolwiek obejrzał choć jeden odcinek tych programów, wie, że Beavis i Butt-Head prezentują się przy ich bohaterach niczym intelektualiści. Jest jeszcze jedna różnica – ci drudzy istnieją naprawdę…

Mężczyzna przy komputerze

Ktoś powie, że Beavis & Butt-Head to nic innego niż stek skrajnych idiotyzmów. Cóż, pewnie będzie miał rację. Ale durny żart Judge’a był przykrywką dla błyskotliwego obśmiania paru autentycznych kretynów w showbiznesie. Piszę te słowa w pociągu, siedząc obok faceta, który ustawił sobie w telefonie dzwonek z głosem Czesia, bohatera kuriozalnych Włatców móch. I mam wrażenie, że Beavis i Butt-Head z przyjemnością skopaliby mu tyłek. Chłopaki, wracajcie i zróbcie to jak najszybciej!

Tekst: Jacek Sobczyński

4/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News