„Tak czuje się człowiek, któremu kiedyś umarła dusza”. Rozmawiamy z Arkiem Kłusowskim

Czarno-białe zdjęcie mężczyzny na tle samochodu

Z Arkiem Kłusowskim poznaliśmy się w połowie 2017 roku. Od tamtego momentu bacznie obserwowaliśmy i wspieraliśmy jego muzyczne poczynania. Dzisiaj, nareszcie możemy przywitać się z jego debiutancką płytą!

Mówi, że muzyka jest jego misją. Pierwsze kroki w branży muzycznej stawiał w programie The Voice of Poland, gdzie został finalistą programu. W jego dorobku znajduje się ponad 500 koncertów — grał także u boku tak kultowych zespołów, jak Lady Pank czy Dżem.

Dzisiaj – 22 marca 2019 – światło dzienne ujrzała jego debiutancka płyta Po tamtej stronie. Z okazji premiery, rozmawiamy z Arkiem Kłusowskim o historiach zapisanych w utworach, roczniku 92, procesie twórczym i o tym, czego nauczyło go życie w ostatnich latach.


Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍

https://www.instagram.com/p/BvTd7wzFS3c/

Zacznijmy enigmatycznie: gdzie znajduje się tytułowe „Po tamtej stronie”?

To miejsce znajduje się w najlepszy i najspokojniejszym momencie życia. Pierwszy raz od wielu lat czuje szczęście i to zapomniane uczucie jest czymś niezwykle wygodnym i budującym. To także czas podsumowań i przejścia ze stanu nastolatka do dojrzałego młodzieńca, mając przy okazji wielki bagaż doświadczeń.

Wielu artystów często mówi, że śpiew był obecny w ich życiu właściwie od pierwszego krzyku. Ty, w jednym z wywiadów kilka lat temu, przyznałeś otwarcie, że do śpiewania przekonałeś się dopiero w wieku 15 lat, racja?

Bardzo późno zacząłem profesjonalną przygodę z muzyką, dopiero w średniej szkole. Nie miałem wcześniej warunków i możliwości do realizowania tej pasji ze względu na miejsce zamieszkania. Dopiero po przeprowadzce wziąłem się do roboty. Uwierz mi, że byłem najbardziej zdeterminowanym człowiekiem świata.

Wiedziałem, że to jest moje być albo nie być, miałem jedyną taką szansę i musiałem po prostu iść po swoje. Na początku byłem bardzo kiepskim wokalistą, nie umiałem w ogóle śpiewać. Żeby nie dać się zaorać i zdeptać robiłem wszystko, żeby zwrócić na siebie uwagę, cały czas towarzyszyła mi maska pewnej siebie osoby, która ma wszystko gdzieś. Prawda była zupełnie inna — wracałem do internatu i nie raz przepłakałem całą noc.

Twoja debiutancka płyta to 13 utworów o poszukiwaniu siebie, zamykaniu pewnych rozdziałów życia, ale też o codzienności, która bywa przytłaczająca. Nie są to lekkie i proste rymowanki, tylko mikro-opowieści. Każdy artysta ma jakąś własną technikę pisania tekstów, a jaka jest Twoja?

Staram się opowiadać w sposób niecodzienny o codziennych rzeczach. Bardzo dużo czytam poezji, inspiruje się Młynarskim, Stachurą czy Szymborską. Czasy są zupełnie inne i styl opisywania pewnych historii musi być aktualny. Tekst jest istotny, ale jeszcze ważniejsza jest interpretacja. Nie każdy artysta może zaśpiewać teksty np. Kasi Nosowskiej czy Marii Peszek, w niektórych ustach brzmiałoby to karykaturalnie. Jesteś tym, co śpiewasz.

Od wielu lat jesteś także związany z teatrem. Opowiedz nam trochę o tym!

To za dużo powiedziane. Jestem miłośnikiem teatru, szczególnie awangardowych przedstawień. Kocham Warszawę za możliwości chłonięcia tylu wspaniałych widowisk. Teatr towarzyszył mi od początku mojej drogi, występy z poezją śpiewaną, później koncerty z Tribute to Jantar, przygoda z Marianem Opanią. Praca w teatrze jest najdoskonalszą formą sztuki, podziwiam aktorów i uwielbiam to środowisko, spotkało mnie wiele dobrego z ich strony. Chciałbym kiedyś jeszcze wystąpić w czymś ciekawym. To byłoby wyzwanie!

Pierwszy singiel „To już za nami”, który również znalazł się na krążku, pojawił się w lipcu 2017 roku. Rozumiem, że droga do powstania całego albumu nie była prosta, a czego Ty się nauczyłeś przez ten czas?

Nauczyłem się cierpliwości, dystansu i pokory. Nic nie musi wydarzyć się pochopnie, czas jest najlepszym doradcą i niepotrzebnie wyzwalamy w swojej wyobraźni jakieś czarne scenariusze. Kiedyś stresowały mnie niuanse, które w głowie kreowałem na wielkie sprawy. Starsi znajomi śmiali się, że niepotrzebnie nakręcam się głupotami. Dzisiaj odpuszczam, wyłączam się, nie analizuje, nie robię sobie śmietnika z głowy. Mam olbrzymi rentgen co do ludzi, mało kogo wpuszczam do mojego świata. I najważniejsza zasada, która mi przyświeca: traktuj ludzi z wzajemnością.

Jak już wspomniałam, teksty opowiadają często o bardzo trudnych emocjach, ale towarzyszą im niezwykle pozytywne dźwięki. To dość niezwykłe połączenie, które mało komu się udaje, więc ogromny ukłon w Twoją stronę. Co chcesz tym muzyczno-lirycznym zabiegiem przekazać słuchaczom?

Chcę, żeby wiedzieli, że jestem jednym z nich. Żeby mieli świadomość, że dotykają mnie te same traumy, rozczarowania i zawody. Nasza relacja po tej płycie będzie bardzo bezpośrednia, bo też takim językiem do nich mówię. Tematy, które poruszam nie są z kosmosu, to autentyczne stany. Nie chcę absolutnie użalać się nad sobą, bo zależy mi na byciu fair i nie mogę po 5 latach obietnic związanych z wydaniem albumu śpiewać o kwiatkach, słońcu i plaży. Przedstawiam swoją opowieść.

Na płycie znalazły się także dwa utwory w języku angielskim. Legenda głosi, że czasami łatwiej napisać piosenkę po angielsku niż po polsku — zgodzisz się z tym?

Łatwiej się śpiewa, lecz teksty powinny pisać osoby mieszkające w krajach, w których potocznie używa się tego języka. Więcej trzeba się nagimnastykować, żeby dźwięcznie brzmiał nasz język w melodii tworzonej przez kompozytora. To wbrew pozorom trudna rzecz, musimy zachować wiele zasad, aby piosenka trzymała poziom.

Porozmawiajmy chwilę o numerze „Rocznik 92”. Ty urodziłeś się w 1992 roku, ja również — w tym roku kończymy 27 lat. I tak sobie myślę, że ten kawałek to w pewnym sensie hymn, ściągający z nas piękne filtry z Instagrama, obnażając nasze słabości i prawdziwe „ja”. Raz się w sobie kocha, raz się nienawidzi, raz się sobą szczyci, raz się sobą brzydzi — śpiewasz w refrenie. Co Cię skłoniło do stworzenia tego utworu?

Polska mentalność jest dołująca. Nie potrafimy się cieszyć z sukcesów innych, bez przerwy podważamy autorytety, krytykujemy i nienawidzimy. Zawiść zalała nas od morza aż po kresy. W dużej mierze to wina systemu edukacji, w szkole powinno się uczyć szacunku do inności. Co dziś mamy? Prawie każde dziecko, które jest indywidualnością jest szykanowane i obśmiewane, zaszczute i wyrzucone poza grupę. Wszędzie są zakazy, umiemy karać, ale coraz rzadziej chwalić i nagradzać. Nauczyciele nie mają prawidłowego przygotowania pedagogicznego do obcowania z dziećmi i młodzieżą. Stąd takie żniwo.

Sam przez wiele lat zmagałem się z depresją, kompleksami i strachem. Pozwoliłem sobie, żeby obcy ludzie weszli z butami w moje życie i pozbawili mnie radości życia. Zdałem sobie z tego sprawę dopiero będąc dorosłym. Nigdy więcej na to nie pozwolę i o tym, jest też piosenka Rocznik 92. O tym, jak jesteśmy niepewni, w jakim strachu przyszło nam żyć, jak boimy się odtrącenia, jak nie radzimy sobie z problemami i ulegamy psychologi tłumu.

Jakim mottem kierujesz się w życiu?

Po tym wszystkim, co mnie w życiu spotkało, wiem, że muszę celebrować każdy dzień. Straciłem mnóstwo chwil i po przejściu na tamtą stronę czuje jakbym dostał drugą szansę, drugie życie. Wyciskam każdą dobę jak cytrynę, jestem w wirze hedonizmu. Skupiam się tylko na tym, co przynosi mi szczęście, nie robie niczego wbrew sobie i za wszelką cenę chcę pozostawić po sobie na tym świecie jak najwięcej. Tak czuje się człowiek, któremu kiedyś umarła dusza.

Rozmawiała: Klarysa Marczak

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News