Ani to miłe, ani przyjemne

Kobieta leżąca na podłodze pełnej śmieci, butelek

Czy w Polsce mamy problem z narkotykami? Spór o to pozostawię przedstawicielom policji, socjologom od problemów społecznych oraz aktywistom fundacji maści wszelakiej. Wiem tylko jedno, w naszym kraju ludzie po dragach stanowią nieodłączny, ale też bardzo denerwujący element imprezowego klimatu. Na tyle irytujący, że czasami człowiek ma ochotę założyć czarną koszulkę Punishera, przejechać się do każdego dilera w mieście i przed egzekucją zadać mu pytanie „dlaczego przez ciebie muszę to znosić?”.

„Daj na luz człowieku i lepiej zapal blanta” – powie wiele osób po przeczytaniu leadu. Sorry, nara. Trzeba postawić sprawę jasno. Narkotyki nie są dla ludzi, którzy mają potrzebę nadmiernej ekspresji swoich uczuć w tłumie lub są nader towarzyscy. Gorzej, że praktycznie tylko tacy je biorą. Najbardziej wkurzające są naćpane dzieciaki. Serio! Nie ma nic bardziej irytującego niż gimnazjaliści/licealiści ostentacyjnie palący trawę nad Wisłą.

Wiesz, siedzisz sobie na bulwarach, spokojnie konsumujesz co masz do spożycia, gdy nagle podbiega 17-letni szwagron o aparycji białego Soulji Boya, który krzycząc, najgłośniej jak się da, pyta czy nie dasz mu łyka piwa. Oczywiście patrzysz się na niego jak Jarosław Kaczyński na Radosława Sikorskiego, gdy on nagle zaczyna jeszcze głośniej „Mordo, bo tak się z ziomkami ujarałem, że mi ślina wyparowała. Spaliliśmy tyle i tyle”. Oczywiście siada obok ciebie i nawija, dopóki nie wykrzyczysz mu w twarz, że nic cię to nie obchodzi. Utylizować takich. Mega irytujące są też akcje, które odwalają znajomi, którzy są pod wpływem dragów.

Podczas jednej z eskapad do Krakowa poszedłem z dwoma współtowarzyszami do jednego z klubów. Wiadomo, byliśmy trochę podpici, oni coś tam przysmażyli. Usiedliśmy przy stoliku, by zapalić papierosa. Nagle jeden z kolegów, wyglądający jak milion funtów szterlingów, palący Marlboro Gold, pijący whisky z lodem wstał i wykrzyczał na cały klub „Mam dość życia w tej nędzy”. Godzina tłumaczenia mu, że jego życie nie ma nic wspólnego z biedą. Wzrok ludzi siedzących obok oraz dziewczyny odsuwające się od nas w pośpiechu – czeski film.

Wyćpani ludzie, znajdujący się w alternatywnej rzeczywistości, to klasyk, który drażni jak informacja o rozpadzie Death Grips. Stoisz/tańczysz na koncercie/imprezie i widzisz, że kilka osób obok ciebie ma miny, jakby przemierzały właśnie kosmos na deskorolce. Stoisz dalej, błagasz w myślach, żeby nie zaczęli do ciebie gadać. Nie ma szans. Oni muszą.

Gdy zaczynają gadkę, to zazwyczaj mają taki ton głosu, jakby podczas uroczystego obiadu u Elżbiety II starali się przekazać, że gospodyni nie ma bielizny. Nie rozumiesz nic, więc uśmiechasz się jak debil i dalej robisz swoje. Jednak oni nie odpuszczają. Teraz na pewno będziesz wysłuchiwał co najmniej 10-minutowego monologu o tym, że oni totalnie nie wiedzą co się dzieje, bo są tak wykręceni przez lecące z głośników dźwięki. Oczywiście cały czas muszą patrzeć swoimi przećpanymi gałami prosto w twoje oczy. Odwrócenie wzroku i tak nic nie da, oni po prostu staną tak, żeby dalej się na ciebie lampić, jak w święty obrazek. I weź tu człowieku dobrze się baw. Ostatnio byłem świadkiem, jak jedna laska przez całą imprezę musiała znosić towarzystwo takiego delikwenta. Gość nie odpuszczał aż do chwili, gdy wyszła na przystanek nocnego autobusu. Składam jej wyrazy głębokiego współczucia.

Jaki płynie z tego wniosek? Jeżeli zachowujesz się tak, jak powyższe przykłady, ćpaj w domu i nie denerwuj innych. Daleko mi do moralizowania, że narkotyki są złe, a ci, którzy je biorą, powinni płonąć w piekle. Po prostu chodzi mi o to, że ani to miłe, ani śmieszne w danym momencie. Także pamiętaj, że nie jesteś pępkiem imprezy. Serio, mało kogo obchodzi co tam sobie palisz czy wciągasz i jakie masz po tym jazdy. A jak jeszcze robisz przy tym wstyd swoim znajomym, to już w ogóle proponuję, abyś udał się do Puszczy Kampinoskiej i pomyślał chwilę nad swoim życiem.

Tekst: Jakub Wróbel

Oceń artykuł. Autor się ucieszy

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News