Bo fantazja jest od tego, aby bawić się na całego. W muzyce odkryły to Fasolki, a w telewizji Aaron Spelling. W kwestii rozmachu jego Dynastii nie dorównał nikt. Czy serialowi dorówna planowana kinowa ekranizacja?
Raz na pokolenie trafia się serial, który wyludnia ulice. Staje się tematem rozmów w domu, w szkole i w pracy. Definiuje erę. Na początku lat 90. w Polsce (a dekadę wcześniej na całym świecie) tym serialem była Dynastia. 217 odcinków, które przeorały umysły i wyzwoliły tłumione pragnienia Polaków. A ponieważ ci właśnie rozpakowywali swoje pierwsze japońskie telewizory z magnetowidem, byli gotowi na więcej niż dotychczas. W najśmielszych snach nie spodziewali się, że więcej będzie oznaczać aż tyle.
Ludzie, którzy oglądają telewizję, rzadko są bogaci, ale lubią widzieć, że bogaci mają problemy, i to większe. Że pieniądze nie załatwiają wszystkiego. Ubrania, wnętrza, fryzury, suknie Nolana Millera kosztujące majątek pozwoliły to pokazać. Widz mógł powiedzieć: Ten gość ma 10 milionów dolarów, ale nie ma pojęcia, co robi. Na tym polegała frajda z Dynastii – wyjaśniał Spelling w wywiadzie dla Archive of American TV. Jako producent miał już na koncie takie hity, jak Aniołki Charliego i Statek miłości, ale opowieść o Carringtonach miała przyćmić je budżetem i skalą. Nie tylko je zresztą – Dynastia miała pozwolić stacji ABC dogonić rywali z CBS, których Dallas było w tym czasie najpopularniejszym serialem w amerykańskiej telewizji. Na papierze niewiele je różni: tam Teksas, tu Kolorado, wszystko kręci się wokół ropy. Ale jeśli nie pomysłem ich, to wykonaniem. Spelling nie szczędził środków, by rozsadzić mały ekran niespotykanym nagromadzeniem przepychu, namiętności i szalonych zwrotów akcji. W szczytowym okresie jeden odcinek kosztował go nawet ponad milion dolarów. Jednak na szczyt Dynastia weszła nie od razu.
A jak Alexis
We wszystkich wspomnieniach Dynastia równa się Alexis. Trudno sobie wyobrazić ten serial bez jego demonicznej gwiazdy. Jeszcze trudniej sobie przypomnieć, że przez pierwszy sezon w ogóle jej tam nie ma! W pierwotnym założeniu to zaborczy i impulsywny Blake miał stanowić siłę napędową scenariusza. Szybko okazało się, że siwizna daje mu aureolę szlachetności, która nie pomaga przyciągać widzów. Knuć musiał zacząć kto inny. Żeby odróżnić się od Dallas, najlepiej kobieta. Kiedy w finałowej scenie pierwszej serii zawoalowana postać pojawia się, żeby zeznawać przeciw byłemu mężowi, wiadomo, że narodziła się gwiazda. Jej tożsamość wyjaśnia się dopiero w następnym sezonie. Nieprzypadkowo. W tej scenie zagrała podstawiona dublerka. Joan Collins została obsadzona potem, bo wtedy o rolę starała się jeszcze Sophia Loren. Ale Collins nie miała kompleksów. Potem powie w wywiadzie dla Hollywood Reporter: Alexis była popularna, ponieważ to ja byłam w tym dobra.
B jak Biznes
C jak Cliffhanger
Umiejętne dozowanie napięcia to podstawa każdego tasiemca, ale Dynastia uczyniła z niego znak firmowy. Zgodnie z wszelkimi prawidłami gatunku, odcinki urywały się w najmniej oczekiwanym momencie, wywołując narkotyczny głód rozwiązania. Najmocniejsze uderzenie rezerwowano na koniec sezonu. Wierzono, że widzowie wrócą do serialu jedynie wtedy, gdy przed przerwą zaserwuje im się wyjątkowo efektowny Clif Fhanger – spiętrzenie niedokończonych wątków, z których może wyłonić się nowa układanka. Po pierwszym sezonie widzowie zgadywali, kim jest tajemnicza nieznajoma w woalce. Na koniec drugiego Blake leżał nieprzytomny w górach po bójce z kochankiem Krystle, jego wnuk był porwany, a miliarder Cecil Colby, którego już prawie usidliła Alexis, miał zawał podczas seksu i nie wiadomo było, czy fortuna nie przemknie jej koło nosa. Rok później (już bogata) Alexis zwabia Krystle do chaty w górach i oferuje jej milion dolarów za opuszczenie Blake’a, ale ktoś z zewnątrz zamyka je w środku i podpala budynek. Finał czwartego sezonu należy do Fallon, która ma powtórnie poślubić Jeffa, ale ucieka, a jej samochód zostaje znaleziony pusty kilometr od rezydencji. Wszystko to blednie przy najbardziej spektakularnym finałem w dziejach telewizji, czyli słynną Masakrą w Mołdawii wieńczącą najpopularniejszy sezon piąty. Nowo odnaleziona córka Blake’a i Alexis ma poślubić księcia z egzotycznego kraju, ale podczas uroczystości dochodzi do krwawego zamachu, podczas którego rebelianci strzelają do amerykańskich milionerów jak do kaczek. Z pytaniem, kto przeżył, zostało aż 60 milionów widzów, którzy tego dnia włączyli Dynastię w samych Stanach. Duża część zawiodła się, gdy kilka miesięcy później poznała odpowiedź – liczba ofiar była stanowczo zbyt niska. To był początek końca. Od serialu zaczęła odpływać widownia, zmęczona niekonsekwencjami fabuły. Szósty sezon przyniósł spadek na miejsce 7., a siódmy już na 24. W tym czasie Spelling zaangażował się w produkcję odprysku Dynastii, nudnawej Dynastii Colbych, która mimo wielkich nakładów i oscarowej obsady (Charlton Heston, Barbara Stanwyck) okazała się wielką porażką. Joan Collins stawiała coraz większe wymagania płacowe, morale na planie upadło, a wątek uwięzienia Krystle i zastąpienia jej przez sobowtóra złodziejkę Ritę uczynił z serialu pośmiewisko. Prezes CBS nie bez satysfakcji komentował problemy konkurencji: Era wielkich oper mydlanych, emitowanych w wieczornym prime time, dobiega końca. Dynastia przetrwała jeszcze dwa sezony.
Dynastia stała się symbolem dekady nie tylko dzięki watowanym ramionom, tapirowanym fryzurom i niezapomnianym bójkom w błocie. W telenowelowej powłoce przemycano wiele treści, które składają się na zaskakująco trzeźwy obraz lat 80. Bezwzględność, z jaką bohaterowie prowadzą interesy, sportretowano w sposób pozwalający doszukać się w Dynastii zarówno pochwały, jak i przewrotnej krytyki dzikiego kapitalizmu.
Twórcy nie kryli też innych ambicji. Kobiety miały być piękne i nosić najwspanialsze ubrania. Ale nie miały być dekoracją. Nigdy nie miały być ofiarami. Miały mieć własne cele. Rzucać wyzwanie w biznesie i mieć równe prawa w łóżku — wyjaśniła Esther Shapiro, pomysłodawczyni i wieloletnia producentka serialu. Kobiety były pierwszą grupą, która wybrała dynastię ponad zdominowane przez mężczyzn Dallas.
Historycznie i społecznie najważniejszy okazał się jednak zupełnie inny wątek: po raz pierwszy wśród pierwszoplanowych postaci serialu skierowanego do szerokiej publiczności umieszczono geja. Relację konserwatywnego ojca i homoseksualnego syna uczyniono jednym z emocjonalnych epicentrów opowieści. Jeszcze większym przełomem było to, że Stevena nie pokazano jako ofiary. Po odrzuceniu przez Blake’a skierował się w stronę matki, rozwinął karierę w twardym świecie nafciarzy i po wielu przejściach próbował żyć otwarcie. W postawie Blake’a ewoluującej od całkowitego potępienia po trudną akceptację, znalazła odbicie zmiana dokonująca się wtedy w amerykańskim społeczeństwie. Oczywiście ,żeby ją zilustrować, Dynastia potrzebowała nieco więcej dramatyzmu – dlatego po drodze Blake musiał nieumyślnie zabić kochanka syna, syn musiał zeznawać w sądzie przeciw ojcu, a następnie uciec na platformę wiertniczą na drugim końcu świata, gdzie w wybuchu musiał stracić twarz i zyskać nową (nowy aktor!), po czym musiał nawrócić się na kobiety, spłodzić dziecko, dwukrotnie ożenić i rozwieść, by wreszcie odnaleźć mężczyznę, dla którego rzuci wszystko – jedynie po to, by ten zginął podczas masakry w Mołdawii… To połowa tego wątku w telegraficznym skrócie.
Dynastia była też poligonem dla innych pierwszych razów – Diahann Carol była pierwszą czarnoskórą aktorką, występującą na równej stopie z białymi aktorami. Rasowe równouprawnienie potraktowano z makiaweliczną dosłownością: zagrała czarną siostrę Blake’a. W świecie Dynastii nie brakowało cudownych odnalezień, zaginięć, zmian rysów twarzy a rotacja wśród aktorów i bohaterów była tak duża, że jedynie John Forsythe wystąpił we wszystkich odcinkach jako ta sama postać (choć okazjonalnie niewidoma lub dotknięta amnezją). Ubiegłoroczna śmierć aktora, który zagrał Blake’a i stał się ikoną popkultury, wydawała się definitywnie przenieść Dynastię w sferę legendy. A jednak wraz z ostatnią deklaracją twórców oryginału, że zamierzają wskrzesić bohaterów i opowiedzieć o ich młodości w latach 60., pojawia się pytanie, czy przy okazji nie ulegną dewaluacji nasze drogie wspomnienia. Jeśli stara Dynastia dała nam jakąś lekcję, spodziewajmy się niespodziewanego.
Tekst: Jan Mirosław