Miłość bywa ślepa, szczególnie do reżyserów, dlatego nie myślcie sobie, że będzie to racjonalne, typowe czy też standardowe zestawienie. Akcja!
Robert Rodriguez i 6 powodów, dla których go kochamy
1. Desperado kina?
Robert Rodriguez wie, jak robić interesy. Dziś jest legendą kina niezależnego, pracuje szybko, sprawnie, uwielbia ryzykować. Zaczynał z pozycji chłopaka, który z budżetem w wysokości siedmiu tysięcy dolarów zrealizował film „El Mariachi” w 1992 roku. Na planie był człowiekiem od wszystkiego, dzięki tej niskobudżetowej produkcji zaczął przebijać się do filmowej pierwszej ligi.
Potrzebujesz MacBooka? Razem z ekspertami Lantre wybraliśmy maszynę dla ciebie 💻🍏👍
Potem przyszły takie tytuły jak: „Desperado”, „Od zmierzchu do świtu”, „Sin City” czy filmowy dwupak, który Robert Rodriguez wyreżyserował z kumplem, Quentinem Tarantino, czyli „Grindhouse”. Dziś Rodriguez sprawnie porusza się w mainstreamie, realizując między innymi kino familijne, na przykład „Małych agentów”. Nie zapomina jednak o swojej wizji kina, reżyserując bardziej wariackie obrazy. Odmówił Kevinowi Smithowi, któremu miał pomagać przy „Dogmie” („Kevin doskonale wie, co chce zrobić, będę mu tylko przeszkadzał”), wyreżyserował sceny, w których grał Tarantino w „Pulp Fiction” („Nie jestem podpisany jako współreżyser filmu, bo pomagałem koledze, nie zależało mi na nazwisku w czołówce”).
Największy szacunek fanów zdobył jednak wtedy, gdy studio filmowe odsunęło go od filmu „Legenda Zorro”. Robert Rodriguez miał realizować ten film, jednak jego pomysł był zbyt radykalny. Oficjalne uzasadnienie: za dużo gwałtów, agresji i brutalnych scen. Główny bohater swoje słynne „Z” miał grawerować na ściśniętych strachem dupinach wrogów. Nie tylko zresztą tam…
2. Taniec, węże i Salma Hayek
Robert Rodriguez zatrudnia świetnych aktorów. Uwielbia pracować z Antonio Banderasem, Cheech Marinem, Dannym Trejo, Elijahem Woodem i Robertem Patrickiem.
Na castingach prosi o wykonywanie niedorzecznych rzeczy, stawia wyzwania, którym nie każdy może sprostać. „Wyobraź sobie, że jesteś zakonnicą” – powiedział do Lindsay Lohan. Aktorka tak się wczuła, że dostała rolę w filmie, „Maczeta”. Lindsay wie, jak nosić habit – jest bardzo sexy, bardzo cool, a pod spodem nic, jak przyznała w jednym z wywiadów. W tym ostatnim filmie występują jeszcze dwie inne jego ulubienice: Jessica Alba i Michelle Rodriguez.
Robert Rodriguez lubi piękne aktorki, fetyszyzuje ich urodę, u niego staje się ona bronią, ma mylić czujność przeciwnika. W „Maczecie” zbrakło ulubionej gwiazdy reżysera – Salmy Hayek, która odmówiła ze względu na obowiązki macierzyńskie. Rodriguez wybaczył, bo – jak twierdzi – kocha ją bezgranicznie od czasu sceny z wężem w filmie „Od zmierzchu do świtu” („Przerwaliśmy zdjęcia, nie sposób było pracować, nawet wąż się podniecił” – Quentin Tarantino). Hayek jest matką chrzestną pięciorga dzieci Roberta. Nigdy nie zrobił jej castingu, zawsze zakładał udział aktorki w każdym ze swoich filmów. Jak sam przyznał, brał ją pod uwagę nawet do ról męskich. Podzielamy uwielbienie.
3. Bezkompromisowy kowboj z Meksyku
Kowbojski kapelusz, kowbojskie buty. Obcisły dżins, koszula w kratę. Pewny krok, niewyparzony język. Robert Rodriguez lubi kłopoty, a kłopoty lubią jego.
Film „Maczeta” – przyniósł mu uznanie fanów i nieprzychylne opinie polityków w USA. Niektórzy uznali film za propagandowy i rasistowski. Rodriguez znany jest ze swoich ostrych poglądów. W „Maczecie” krytykuje prawo imigranckie USA, które lobbują konserwatyści w Stanach. Pomysł, by wybudować mur na dranicy z Meksykiem, tym samym ograniczyć nielegalny napływ, znalazł swoje odbicie w jego filmie. Danny Trejo, jako tytułowy bohater, wspomaga swoich pobratymców, sieka, kroi, pali, niszczy skorumpowanych amerykańskich urzędasów, „białą rasę panującą”. W obsadzie i ekipie u Rodrigueza znaleźli się meksykańscy filmowcy, których solidaryzuje niekorzystne prawo wy- mierzone w smagłych chicos plądrujących sypialnie american sweethearts. Robert Rodriguez chciał zrobić film, który odzwierciedlałby jego bezkompromisowe poglądy. Lubimy te poglądy. I smagłych chicos. Nie mówiąc o plądrowaniu sypialni.
4. Maczeta
„Maczeta” to kolejna propozycja w dorobku reżysera, w której widać jego charakterystyczne filmowe pismo. Atutów jest wiele. Główny bohater, tytułowy Maczeta, ma tatuaże wszędzie tam, gdzie boli. Błyskotki, którymi się posługuje, pozwalają mu na sprawne unicestwienie amerykańskich rednecków – też bym tak chciała, szybko i raz na zawsze.
Danny Trejo zazwyczaj grywał postaci, które ginęły w siódmej sekundzie filmu. Rodriguez sprawił, że przetrwał do końca, po drodze uwodząc Lindsay Lohan, Jessicę Albę i Michelle Rodriguez. Aktor potwierdził, że czekał na takie kino całą swoją karierę, co jest ważnym oświadczeniem, biorąc pod uwagę, że sporą część życia spędził w więzieniu. Miał o czym myśleć. Doświadczenie wypisane na twarzy, miłości wydziergane nad sercem, skórzana kamizelka na nagim torsie… Ach ci przystojni mężczyźni, chciałabym mieć takiego męża jak Danny Trejo. Jednak największa nauka z filmu Roberta Rodrigueza jest inna – już wiem, co zrobić z telefonem komórkowym, gdy następnym razem nie będę miała gdzie go schować.
5. Cerveza Chango
Znacie takie piwo? Ponoć jest pyszne, problem w tym, że nie istnieje. To fikcyjna marka napoju, który często popijają bohaterowie w filmach Rodrigueza. Reżyser nie chciał reklamować żadnego ze znanych alkoholi, wymyślił swój własny.
Słowo „chango” symbolizuje ogień, światło lub taniec. Przypisywane jest siłom, które według lokalnych wierzeń pomagają w walce z bezprawiem. Ten motyw dość często przewija się w kinie Roberta Rodrigueza. Inny motyw: łyk piwa, całus od latynoskiej piękności, toast tequilą.
Reżyser często umieszcza akcję lub część akcji, w barach i knajpach. Dlaczego? „W życiu miałem dwa ważne momenty. Mając 12 lat, zobaczyłem jeden z filmów Johna Carpentera i postanowiłem zostać reżyserem. Mając dziesięć lat, po raz pierwszy wypiłem łyk tequili – świat zawirował, nigdy wcześniej nie czułem się tak, jak wtedy. Dlatego wiele z moich scenariuszy powstało nad kielichem, w obecności barmana. To jest ta esencja życia, miejsce, w którym stykają się ścieżki i degeneratów, i wysoko postawionych wybrańców losu. Galeria, w którą gdzieś i my się wpisujemy. Możemy być anonimowi, możemy stworzyć swój wizerunek od nowa, możemy też ukazać swoją prawdziwą twarz. Knajpy, alkohol to jeden z fundamentów życia w Meksyku. Knajpy, kościoły, kobiety”. Zabójcza fuzja!
6. Gnojek?
Prócz kina Robert Rodriguez ma dwie inne pasje. Uwielbia gotować – popisowe danie: wyobraźcie to sobie, płonące fajitas Roberta, o mamusiu… Druga obsesja: muzyka.
Robert Rodriguez wyreżyserował, nakręcił i zmontował film, który jest zapisem koncertu zespołu Del Castillo. Pracowało się tak dobrze, że gdy reżyser montował swój własny zespół, zaprosił do wspólnego grania wielu muzyków z Del Castillo. Jego grupa Chingon nagrywa płyty, jeździ z koncertami, występuje nie tylko dla znajomych, ale często na imprezach organizowanych przez Quentina Tarantino.
W 2004 roku Chingon zagrali na premierze filmu „Kill Bill” – były bisy, groupies, części garderoby lądowały na scenie. Jeden z utworów zespołu znalazł się również na ścieżce dźwiękowej filmu Tarantino. Trzeba to przyznać, Robert Rodriguez wywija na gitarze tak samo dobrze, jak za kamerą, posyła dziewczętom rzewne spojrzenia…
Cóż by tu jeszcze dodać? Chingon po hiszpańsku znaczy pieprzony gnojek. No nie powiedziałabym, że taki zły, wręcz przeciwnie. Jest dobrze, a nawet lepiej. Opięte dżinsy leżą świetnie, interes się kręci.
Tekst: Anna Serdiukow