5 gadżetów z Harrym Potterem, które każdy miał w dzieciństwie

Blondynka, rudy chłopak i brunet

Któż z nas nie wyczekiwał listu z Hogwartu czy nie próbował otworzyć drzwi zaklęciem Alohomora. Większość z nas dorastała razem z dzielnym i trochę nieobliczalnym Gryfonem i jego dwójką wiernych przyjaciół. Za jego sprawą okrągłe okulary powróciły do łask, a historie o czarodziejach przestały być zarezerwowane dla małych dzieci. Za sprawą nowej książki „Harry Potter i przeklęte dziecko” potteromania rozgorzała na nowo. Z tej okazji zabieramy was na nostalgiczną podróż po gadżetach, które każdy młody czarodziej chciał mieć, by upodobnić się do swojego idola z blizną.

Różdżka

Z patyka, z przyborów szkolnych (byle nie z cyrkla), a nawet z nogi od krzesła. Na ulicy Pokątnej to różdżka wybierała czarodzieja, my mugole musieliśmy się zadowolić tym, co było pod ręką. Z kawałkiem drewna w dłoni nagle czuliśmy się bezpieczniejsi i pełni mocy. A rozgrywane na przerwach turnieje trójmagiczne choć mniej efektowne niż w filmie – były równie emocjonujące.

Osobisty Nimbus 2000

Choć nazwa brzmi jak podrasowany model pralki, model tej miotły to wymarzony atrybut każdego młodego czarodzieja. Niezależnie od tego czy grał w quidditcha w Hogwarcie czy w bierki na podwórku. Każdy amator czarów żałował wtedy, że mama korzysta z odkurzacza zamiast poczciwej miotły. Czasami na ratunek przybiegała babcia i szansa na wykorzystanie tego środka transportu znowu była na wyciągnięcie ręki. Na nielotnej miotle koordynacja ruchowa była jednak słabsza niż uczniów Hogwartu toteż nie dość, że o złapaniu znicza nie mieliśmy co marzyć, to jeszcze nie jeden zarobił guza przy bliskim spotkaniu ze słupem bądź ścianą.

Peleryna niewidka

Ten gadżet był dość problematyczny. Zwykle płachtę imitował koc lub duża chusta. Sztuczki ze znikaniem wypróbowywało się, kiedy mama szukała chętnego do wyniesienia śmieci, a nauczycielka do przeczytania wypracowania na polskim. Siłą sugestii próbowaliśmy wymusić na kocu rozpłynięcie się w powietrzu i uratowanie nas przed niechcianymi obowiązkami. Zamiast peleryny znikała jednak jedyna szansa na ucieczkę. Czarodziejskie triki na niewiele się zdały, a wypracowanie i kubły ze śmieciami nadal na nas czekały.

Chłopak w ciemnych okularach, napis "Hogwart is my home"

Kolorowy szalik

Ciepły, kolorowy i idealny na chłodniejsze dni. Szalik, który dopełniał stylówkę każdego ucznia Hogwartu podczas plenerowych eskapad (nie oszukujmy się: Anglia magiczna czy mugolska nigdy nie narzeka na zbyt wysoką temperaturę). Oprócz szkolenia się na wybitnych czarodziejów, młodzi magowie mieli doskonałe wyczucie stylu (ach te szykowne, prawdziwie brytyjskie mundurki), co widać chociażby w doborze barw poszczególnych domów. Gryfońskie połączenie czerwieni z żółcią było hitem kilku sezonów i jednym z najpopularniejszych zestawień przy doborze kolekcjonerskiego szalika. Miłośnicy wężów i platynowych włosów Malfoya z dumą nosili przy szyi zielone okrycie. Dwa pozostałe domy (choć w książce i filmie potraktowane po macoszemu) również nie miały się czego wstydzić. Intensywny fiolet Hufflepuffu czy pomieszanie żółci z czernią w przypadku Ravenclaw również pięknie się prezentują na tle całej garderoby. Uczucie przynależności do elitarnej szkoły nigdy nie było tak bliskie. Jak to mówią, żeby zostać biegaczem warto najpierw kupić dobre buty, jeśli chcesz zostać czarodziejem – zdobądź odpowiedni szalik.

Fasolki wszystkich smaków

Było coś dla ducha, to teraz dla odmiany coś dla ciała. Przysmaki w dolinie czarodziejów nieraz potrafiły zaskakiwać. Największym hitem (i w dodatku do kupienia w sklepach) okazały się jednak fasolki wszystkich smaków. Każda z nich kryła w sobie niespodziankę i zwiastowała dreszczyk emocji. Koniec z żelkami o pospolitych smakach pomarańczy czy jabłka. Czas na przekąskę niecodzienną, bo o smaku skoszonej trawy, pasty do zębów czy płynu do kąpieli. Ucztę należy odbyć jednak z rozwagą, ciągle mając z tyłu głowy radę Rona, który przestrzegał Harry’ego przed zjedzeniem fasolki o smaku wymiocin.

Tekst: Kasia Mierzejewska

1,2/5 - (5 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News