Smolik / Kev Fox: Na początku był koncert

Hipnotyzujący wokal, misternie skonstruowana linia melodyczna oraz znakomite teksty – innymi słowami nie można opisać najnowszego projektu Andrzeja Smolika i Keva Foxa. Wciąż odkrywają nowe przestrzenie artystyczne, tworząc niepowtarzalną strukturę dźwięków. Wierzą, że sukces artysty definiuje czas i nie zamierzają go tracić. Ważne jest tu i teraz, ważne jest to, aby grać!

W maju zaraz po wydaniu singla powiedziałeś, że czujesz się jak debiutant i nie masz pojęcia, gdzie doprowadzi Was ta współpraca. Jakie uczucie towarzyszy Wam teraz, po wydaniu albumu i pierwszych koncertach?

Smolik: Cieszymy się, że czas wszystkich gór i dolin, związanych z pracą w studiu, jest już za nami. Teraz przyszedł czas na koncerty. Czujemy się świetnie razem na scenie, takie granie sprawia nam dużo przyjemności.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Widzicie już dalszą drogę?

Fox: Zobaczymy, rozmawialiśmy o kolejnych albumach, ale póki co wiemy, ile czasu spędziliśmy na nagraniu poprzedniej płyty, więc cieszymy się tym co tu i teraz. Jestem dumny z tego albumu, bo żyje już swoim życiem, a przed nami wiele koncertów.

Smolik: Nie wiemy, gdzie wylądujemy i nie myślimy o tym teraz. Chcemy grać!

Jak brzmią utwory z Waszego albumu na żywo. Bardzo różnią się od tego, co słyszymy na płycie?

Smolik: Chcę wierzyć, że zarazimy publiczność żywą odsłoną naszego projektu, bo jest znacząco inna od tej na płycie. Inna znaczy brudniejsza, głośniejsza i bardziej zuchwała. Dajemy sobie sporo miejsca na podróż w nieznane, improwizacje i niekiedy wręcz punkową ekspresję. Wiele osób może czuć się zaskoczonych tym, co usłyszy.

Fox: Występy na żywo faktycznie są inne, bo podczas koncertów towarzyszy nam inna energia. Na scenie występujemy w trójkę, co znaczy, że w takim składzie trudniej nam odtworzyć to, co jest na albumie. Ja lubię wyzwania, więc bardzo sobie to cenię.

Wasz nowy album jest genialny, podobnie jak cała akcja promocyjna zorganizowana wokół niego. W sumie już kilka tygodni przed premierą płyty fani mogli słuchać kawałków, oglądać filmiki, etc. Czy zespół, który wydaje teraz nowy album, może pozwolić sobie wyłącznie na tworzenie muzyki, czy musi także poświęcić równie sporo uwagi promocji i marketingowi?

Smolik: Media społecznościowe mają ogromną moc. To dla mnie nieco nowe środowisko, w którym dopiero uczę się funkcjonować. Jeszcze do niedawna odbiorca miał styczność z twórcą, muzykiem, artystą wyłącznie na koncertach i przez album. Obecnie odsłaniamy się prywatnie w wirtualnej rzeczywistości, by zwrócić uwagę na naszą muzykę. Spotkaliśmy fajnego człowieka Artura Farynę, który pojechał z nami w trasę i zrobił świetne naszym zdaniem filmy. Wiem, że sami nie znaleźlibyśmy energii i czasu na coś takiego.

Smolik3

Co według Was współcześnie definiuje sukces artysty?

Fox: Dzisiaj? Sukces artysty definiuje czas. To, czy z upływem lat nadal będzie tworzył dobrą muzykę. Jeśli kolejny album nie jest lepszy od poprzedniego, to znaczy, że trzeba pomyśleć o „przejściu na emeryturę”.

Smolik: Rzeczywistość muzyczna zmienia się bardzo dynamicznie. Fonograficzne rozbłyski są spektakularnie widoczne, lecz trwają bardzo krótko. Myślę ,że niewielu młodych twórców czekają długie kariery i ewolucja artystyczna, bo ludzie ponad wszystko pragną nowości i zmian. Co jest więc sukcesem? Długofalowość. Zdobycie niekoniecznie monstrualnie, wielkiej, ale świadomie oddanej publiczności. Możliwość dialogu i dorastanie wraz z tymi, którzy lubią to, co robisz.

Kiedy będziecie mogli powiedzieć o swoim albumie, że odniósł sukces?

Fox: Jeśli ludzie będą go nadal słuchać za 10 lat, a my nadal będziemy robić muzykę.

Angielski to język uniwersalny, ale emocje ciężko wyrazić słowami, a muzyka opiera się na emocjach. Nawet jeśli znajdziemy w swoim języku słowa, które wydają nam się odpowiednie do ich opisania, nigdy nie mamy pewności, że druga osoba odbierze je w taki sam sposób. Czy cokolwiek takiego towarzyszyło Ci przy pracy nad muzyką z Kevem, który jest Walijczykiem i porozumiewasz się z nim w języku nauczonym. Czy to może stanowić problem lub jakiegoś rodzaju wyzwanie?

Smolik: Zdaję sobie sprawę, że nigdy nie porozmawiam z Kevem tak, jak jego szkolny kumpel ze wszystkimi zawiłościami i subtelnościami innej kultury oraz jej języka. Istnieją na szczęście niewerbalne parametry, które pozwalają się blisko skontaktować, takie jak wrażliwość, intuicja, a przede wszystkim dźwięki. Muzyka nie potrzebuje języka – to fale, które wszyscy odbierają w podobny sposób. Tutaj się spotkaliśmy spychając na margines kontekst etniczno-kulturowy.

Jesteście już doświadczonymi muzykami, ale gdybyście dziś mogli przenieść się w czasie i doradzić coś sobie na początku kariery, co by to było?

Smolik: Słuchaj własnej intuicji i poświęcaj dużo uwagi temu, co chcesz robić, kiedy do dyspozycji masz ocean czasu.

Fox: I nie rób na siłę wszystkiego sam. Otaczaj się profesjonalistami, którzy znają się na swojej robocie. Postaraj się o dobrego managera i wytwórnię, która będzie wspierała twoje pomysły i ambicję. Jeśli będziesz mógł tym ludziom zaufać, skupisz się tylko na robieniu dobrej muzyki, bo na koniec dnia tylko to się liczy.

Pierwszy raz spotkaliście się po Twoim koncercie w Warszawie. Andrzej trafił na niego przypadkiem, a kiedy podszedł do Ciebie, by porozmawiać, nie miałeś pojęcia kim on właściwie jest. Potem katastrofa smoleńska na tyle pokrzyżowała Twoje plany koncertowe, że wylądowaliście razem w studiu nagraniowym. Wierzycie w przypadki, zbiegi okoliczności, boski plan?

Fox: Można tak na to patrzeć. Jednak wierzę, że kontrolujemy swoje życie, kiedy mamy pozytywne nastawienie i robimy rzeczy, które naprawdę chcemy robić. Jeśli byłoby inaczej, nigdy nie byłoby mnie w Warszawie podczas tej trasy. Zawsze chciałem żyć z muzyki. To było moje marzenie od kiedy pamiętam, ale zamiast siedzieć i tylko o tym marzyć, zacząłem wprowadzać to realnie w życie. Wierzę, że każdy jest kowalem własnego losu. Jeśli nie lubisz swojej pracy, po prostu ją rzuć. Jeśli coś ci nie pasuje – spróbuj to zmienić. Jeśli chcesz coś zrobić – po prostu to rób. Pewnie nie będzie to łatwe. Będziesz musiał poświęcić temu dużo czasu, ale mogę ci zagwarantować, że będzie warto. Pozostań wolny i w zgodzie ze sobą, rób to, na co sam masz ochotę. Wiele osób mówi, że jestem szczęściarzem, ale ja wiem, że szczęście sam sobie zawdzięczam, a sukces nie jest dziełem przypadku.

Pracowałeś z dziesiątkami artystów, muzyków. Dlaczego to właśnie z Kevem powstał osobny projekt? Pamiętasz, co zachwyciło Cię najbardziej przy okazji pierwszego spotkania?

Smolik: Na początku był koncert. Zachwyciła mnie jego muzyka, głos i to coś, czego nie da się nauczyć i nazwać.

Kev, jakiś czas temu rozmawialiśmy o miastach w Wielkiej Brytanii, wspaniałych miejscach do tworzenia muzyki i jej prezentowania. Co spowodowało, że jednak wybrałeś Polskę?

Fox: Szczerze, to zdecydowałem, że nie chcę mieszkać w Wielkiej Brytanii, ale nie byłem pewien, gdzie wyląduję. Postanowiłem spędzić trochę czasu w Warszawie, a wzięło się to z mojej obsesji na punkcie Davida Bowiego. On i Iggy Pop wspominali to miejsce, więc było dla mnie trochę magiczne i tajemnicze. Jak już przyjechałem, uzależniłem się od Polski. Teraz mieszkam w Sopocie. Trochę czasu spędziłem w Poznaniu, a jeszcze wcześniej mieszkałem w małej miejscowości Tuczno. Nie wiem co takiego ma w sobie to miejsce, ale jest w nim coś specjalnego. W Polsce nigdy mnie nie spotkało nic złego, mogę mówić o niej w samych superlatywach. Nie jestem pewien, czy zostanę w Polsce na zawsze. Jestem dosyć nomadyczną osobą, przeprowadzam się przynajmniej dwa razy w roku, więc zobaczymy.

Jaki wpływ na Waszą muzykę ma miejsce, w którym tworzycie?

Fox: Większość tego albumu napisałem w Tucznie. To było lato, byłem na wsi. Muszę mieć takie miejsce, w którym nic mnie nie rozprasza, nie muszę zmuszać się do pracy i wiem, że mogę się skupić tylko na niej. Johnny Marr z The Smiths powiedział, że w Manchesterze dlatego narodziło się tak dużo dobrej muzyki, bo ciągle pada, więc ludzie muszą znaleźć sobie jakieś zajęcie w domu. Nie wiem, ile w tym jest prawdy, ale to miasto z pewnością dało mi mnóstwo inspiracji.

Smolik: Dla mnie jest ważne w jakiej atmosferze i otoczeniu robię muzykę. To w jakiś sposób determinuje jaka ona będzie. Staram się zawsze stwarzać dobre i inspirujące warunki do pracy oraz nagrań. Jeśli jest zły klimat, będzie to słychać lub czuć w nagraniach.

W wywiadach wspominałeś, że teraz każdy może produkować muzykę. Nie trzeba już mieć wykształcenia muzycznego, bo technologia na tyle ułatwia tworzenie, że sam koncept na album wystarczy. Wspominałeś, że nikt nie przywiązuje się do nowych rzeczy, jak i nowej muzyki. Słuchamy dwa tygodnie i odkładamy. Tak samo jak wyrzucamy rzeczy. Czy widzisz coś dobrego w tak szerokim dostępie do tworzenia i słuchania muzyki?

Smolik: Dostęp do tanich i doskonałych narzędzi to błogosławieństwo i na co wszyscy czekaliśmy latami. Żyjemy w czasach, gdzie etos zawodowy, warsztat i tradycja przestają stanowić wartość. Taksówkarze nie wiedzą, gdzie są główne ulice w mieście. Fotografować i filmować może każdy. A nawet jeśli coś nie wyjdzie, to można przecież skorzystać z oprogramowania do retuszu i montażu. Muzykę kupujemy w komponentach, samplach, frazach i układamy po swojemu, podpisując się jako autor. Uważam, że to bardzo dobrze, bo wciąż liczy się koncept i albo się ma coś do powiedzenia, albo nie. Nie trzeba już ćwiczyć latami, by móc robić te wszystkie rzeczy. Jednak wciąż trzeba się napracować, by znaleźć swoją drogę w tym zalewie ułatwień i skrótów.

W nowym albumie postawiliście raczej na klasykę, żywe instrumenty, silny wokal – to, co od zawsze było istotą muzyki, ale żyjemy w dobie tak „zaawansowanych” produkcji muzyki eksperymentalnej, gdzie nagranie wirującej pralki jest dla niektórych dziełem sztuki. Zaczynam obawiać się, że dojdziemy do momentu, w którym zaczną nam wmawiać, że każdy dźwięk jest muzyką. Gdzie jest Twoja granica?

Smolik: Nie każdy dźwięk jest muzyką. Muzyka to zbiór fal i interwałów, które niosą emocjonalny przekaz i stosunkowo świadomie opowiadają jakąś historię. Każdy jednak interpretuje je na swój sposób. Brak mierzalności i abstrakcyjność zjawiska generuje więc wiele nadużyć i nieporozumień. Nie mam nic przeciwko eksperymentom, są bardzo potrzebne, by świat szedł naprzód. Jestem prawie pewien, że te nieprawdziwe, przekombinowane, ładnie opakowane propozycje nie przetrwają zbyt długo. Czas i odbiorcy się nie mylą na dłuższych dystansach.

Ludzie są w stanie okaleczyć się, aby upodobnić się do swojego idola. Mogą też zbyt dosłownie traktować teksty. Czy tworząc muzykę, myślicie już o jej odbiorze? Towarzyszy Wam poczucie odpowiedzialności?

Fox: Jest to jakiś czynnik wpływający na to, co tworzysz, bo ludzie muszą to lubić i chcieć przychodzić na koncerty, więc myślisz o tym z powodów finansowych. I to może być pułapka. Przy tworzeniu naszego albumu absolutnie o tym nie myśleliśmy. Nie zastanawialiśmy się kim będzie nasz odbiorca i czy ktoś będzie lubił to, co nagramy. Nie mieliśmy żadnych nacisków, naturalnie rozwijaliśmy to, jak ten album brzmi, bez planów jak powinien. Nagraliśmy album najlepszy, jaki mogliśmy. Teraz żyje swoim życiem, a my za tym podążamy i zobaczymy, gdzie nas zabierze. Muzyki nie robisz dlatego, że chcesz. Muzykę robisz – bo czujesz, że musisz! To jest niesamowite, przy okazji tańsze niż jakakolwiek terapia.

Kev2

Smolik: Od zawsze staram się robić muzykę, jaką czuję i taką, która zadowala mnie w pierwszej kolejności. Mam nadzieję, że tylko wtedy jest szansa na szczery dialog. Wiem, że istnieją podobni do mnie ludzie, którzy znajdą w niej coś bliskiego swoim emocjom. Czuję się odpowiedzialny za to, co robię, licząc na świadomy odbiór i partnerstwo po drugiej stronie.

Gdybyście mogli namalować Waszą muzykę, jaki przedstawia obraz?

Smolik: Dla mnie to Route nr 66 z polskimi wierzbami w tle.

Fox: Ja nie potrafię ani malować, ani rysować. Nie wiem, jak ta muzyka brzmi dla innych osób, jeszcze trudniej pomyśleć mi o tym, jak brzmi dla siebie samego. Mamy tu do czynienia z wieloma perspektywami. Jeśli ją tworzysz, nigdy nie usłyszysz tego, co słyszą inni ludzie.

rozmawiała | Justyna Czarna

zdjęcie | Anna Głuszko-Smolik

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News