Obejrzeliśmy 5 odcinków nowego serialu Netflixa „The Umbrella Academy”. Czy warto oglądać?

Mężczyzna z różowym parasolem i chłopiec obok z czarnym parasolem

Dzisiaj, 15 lutego na Netfliksie pojawił się nowy, długooczekiwany serial The Umbrella Academy. Mieliśmy możliwość obejrzeć kilka odcinków jeszcze przed premierą. Jakie mamy wnioski? Przekonajcie się!

Jeśli nie śledziliście na bieżąco zapowiedzi związanych z serialem The Umbrella Academy, musimy zrobić słowo wstępu, które wyjaśni Wam pokrótce, do jakiej sytuacji zostajecie wrzuceni odpalając pierwszy odcinek.

Tego samego dnia 1989 roku niezwiązanym ze sobą w żaden sposób kobietom rodzi się czterdzieścioro troje dzieci. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że żadna z nich nie była wcześniej w ciąży. Siedmioro dzieci adoptuje przemysłowiec-miliarder sir Reginald Hargreeve, który postanawia przygotować je do misji ocalenia świata. Jednak nie wszystko poszło zgodnie z planem. Gdy dzieci weszły w wiek nastoletni, rodzinne więzy osłabły, a każdy z członków drużyny poszedł w swoją stronę. Teraz sześcioro ocalałych ponownie nawiązuje ze sobą kontakt na wieść o śmierci Hargreeve’a. Luther, Diego, Allison, Klaus, Vanya i Numer Pięć wspólnie próbują rozwikłać tajemnicę śmierci swojego ojca. Ze względu na dzielące ich różnice osobowościowe i mocno odmienne umiejętności, a także mroczne widmo globalnej apokalipsy, członkowie rodziny znów zaczną się jednak od siebie oddalać.

Oferta pracy w HIRO

Lubisz tematy związane z muzyką, filmem, modą i chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


https://www.youtube.com/watch?v=S_N66KVLgW4

To tyle słowem wstępu. The Umbrella Academy jest oparty na serii komiksów i powieści graficznych autorstwa Gerarda Waya — tak, tego z My Chemicals Romance! I chociaż mogą się wśród Was pojawić sceptycy filmów z superbohaterami w roli głównej, od razu powiemy: The Umbrella Academy nie jest typowym filmem o superbohaterach. Powiemy więcej — to najdziwniejsi superbohaterowie, jakich mieliśmy możliwość oglądać.

Netflix, chociaż przez pryzmat superbohaterów kojarzony przede wszystkim z serialami, takimi jak Luke Cage, Daredevil, Jessica Jones, czy The Punisher, obrał zupełnie nowy kierunek przy tworzeniu The Umbrella Academy.

Powiecie: hola, hola — nadnaturalne moce, ratowanie świata, przecież nie ma większego banału, niż to. Może z pozoru brzmi to banalnie, jednak po wciśnięciu play i obejrzeniu chociażby kilkudziesięciu minut serialu, przekonacie się, że The Umbrella Academy przenosi nas na nowy poziom opowieści o superbohaterach łącząc dziwną fabułę science-fiction z koncepcją stu procentowo dysfunkcjonalnej rodziny.

O tym, że oglądanie grupy dziwaków walczącej ze złem jest nad wyraz intrygujące, mogliśmy się przekonać oglądając przykładowo Suicide Squad. Tu jednak serial daje nam coś więcej, wprowadzając motyw skomplikowanej sieci więzi rodzinnych w obliczu masowego zagrożenia.

Bohaterów, jak już wspomnieliśmy jest siedmioro. Nie zdziwcie się, jeśli zaraz przy każdym z bohaterów przeczytacie kolejno numery jeden, dwa, trzy i tak dalej. Dopóki oni sami nie nadali sobie imion, byli nazywani cyframi. Ojcu nie chciało się komplikować sobie życia. Luther Hargreeves lub też numer jeden (Tom Hopper) – lider całego gangu, który spędził wiele lat w kosmosie biorąc udział w niebezpiecznej misji. W wyniku wypadku, jego głowa została doszyta do ciała masywnej małpy. Diego, czyli numer dwa, grany przez Davida Casteneda — trochę taki batman-wannabe z problemami. Skomplikowane relacje rodzinne odreagowuje rzucaniem nożem. Numer trzy to Allison (Emmy Raver-Lampman) – nagina rzeczywistość zgodnie ze swoim plane. Wystarczy, że szepnie komuś coś do ucha. Przyznamy — ten dar chcielibyśmy wszyscy posiadać. Klaus, numer 4. Grany przez Roberta Sheehana, jest chyba postacią, która szczególnie podbiła nasze serca swoim przejmującym smutkiem. To dziwaczny got, który potrafi komunikować się ze zmarłymi i nie stroni od alkoholu i innych używek. Chłopiec, czyli jedyna postać w serialu, do której identyfikacji używany jest wyłącznie jego numer porządkujący, czyli numer 5. Niegdyś zaginął podczas jednej ze swoich podróży w czasie. To on przynosi rodzinie niepokojące informacje o przyszłości. Przez umiejętność podróżowania w czasie jest jednak nadal w ciele nastolatka, a to wiąże się z… dojrzewaniem. Ben, numer 6 – zmarł z nieznanych przyczyn, a umiejętności, które posiadał, sugerują, żę potrafił przemieniać się w różnorakie potwory. Na samym końcu Vanya, grana przez Ellen Page, która jest najmłodszą z rodzeństwa i nie posiada przypisanego numeru, ponieważ, jak powiedział jej zmarły ojciec — nie jest wyjątkowa. Jej jedynym talentem jest granie na skrzypcach.

A! Prawie byśmy zapomnieli. Jest jeszcze gadający szympans. Kamerdyner rodziny. To tak na wypadek, gdybyście myśleli, że już dziwniej nie będzie!

Tak, jak wspomnieliśmy, obejrzeliśmy pierwsze 5 odcinków, więc połowę sezonu mamy za sobą. Serial ogląda się z zaciekawieniem i faktycznie porusza się on w ramach dziwnego science-fiction połączonego z dramatem z elementami komedii. Dzięki temu, że serial posiada kilka wątków, wydaje się nam, że przypadnie do gustu nie tylko fanom superbohaterskich produkcji Netflixa, ale także entuzjastom wszelkich mrocznych zagadek i pokręconych relacji rodzinnych. Bo przecież nikt nie jest idealny, czyż nie? Gratulujemy też doboru muzyki — oglądając kolejne odcinki, w kluczowych scenach usłyszycie kultowe hity, od których zakręci się Wam łezka w oku!

A nasz plan na dzisiejszy wieczór, to obejrzenie 5 kolejnych odcinków i przekonanie się co z tego całego zamieszanie będzie!

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News