Lena Góra: Blaski i cienie życia i bycia aktorką w Los Angeles

Uśmiechnięta dziewczyna trzymająca rękę pod brodą ubrana w szlafrok

Urodziła się w Gdańsku, jednak już w wieku 16 lat przeprowadziła się do Londynu, gdzie zdobywała swoje pierwsze doświadczenia w aktorstwie. Teraz mieszka w Los Angeles. Z Leną Górą rozmawiamy o koczowniczym życiu, szukaniu swojego miejsca i torowaniu swojej ścieżki w wielkim świecie.

Postanowiłaś rozwijać swoją karierę w USA, co sądzisz o tej decyzji z perspektywy czasu?

Wiesz co, ja tak naprawdę nigdy nic nie postanowiłam… Życie samo jakoś mnie tak poprowadziło, nigdy nic nie planowałam, bo sama bym takiej podróży nie wymyśliła. To wszystko było zdecydowanie zbyt szalone. Mimo to dobrze mi jest w życiu takim, jakie zostało mi dane. Trudno mi wyobrazić sobie cokolwiek innego. A po polsku czytam dużo cały czas – wiec jak przychodzi co do czego, to chyba umiem dalej ładnie mówić. Dodatkowo pracuje teraz nad bardzo ważnym dla mnie filmem właśnie w Polsce – z kimś, kogo strasznie podziwiam, a być może nigdy bym tego nie robiła, gdybym nie wyjechała!

Oferta pracy w HIRO

Lubisz tematy związane z muzyką, filmem, modą i chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Zanim przeprowadziłaś się do LA, mieszkałaś i pracowałaś w NY. Dlaczego się przeniosłaś?

W Nowym Jorku dostałam role w filmie FAIL. Podczas castingów robiłam z aktorami próbne zdjęcia i nagle przybłąkał się taki Adrian. Był piękny i dziki, ale zupełnie nie potrafił grac, więc nie dostał roli. Jednak jak raz się do mnie przyczepił, tak się nie chciał odczepić i jak tylko skończyliśmy zdjęcia do filmu, zapytał, czy uciekłabym z nim w świat. Oczywiście się zgodziłam i daliśmy w długą. W końcu wylądowaliśmy w LA. Wydaliśmy całą kasę na muscle cars i jeździliśmy po pustyniach, Arizonie, Meksyku, cały czas kłócąc się przy tym i kochając tak samo ogniście. Ale takie zabawy szybko się nudzą i końca. I tak też nasza się skończyła, kiedy po 5 latach rzeczywistość zaczęła nam pukać do drzwi. On teraz mieszka w Nowym Jorku, chyba. Chociaż sama w sumie nie wiem.

Jaka jest twoja opinia na temat tych dwóch miast jako artystki?

LA jest bardzo specyficzne. Tak bardzo inne niż reszta świata i wszystkiego, co było mi znane i w co wierzyłam jako artystka. Przeprowadziłam się tu głodna słońca i ciepła we wszystkich jego odsłonach. Bardzo chciałam znaleźć swoje własne miejsce na świecie i bezpieczeństwo, którego nigdy nie zaznałam. LA jest tak piękne i idealne, żeby żyć, rozwijać się, a nawet bawić się w dom i rodzinę, co ironicznie, było dla mnie bardzo obce i tak niesłychanie potrzebne. Dla mnie jako kobiety i jako artystki. Branża w tym mieście jest bardzo dziwna. Ludzie trzymający tak zwaną władzę często są bardzo… powiedzmy inni, niż artyści, z którymi się identyfikuje. Trochę zajęło mi znalezienie swojego sposobu na życie w LA i kreowania się tu jako kobieta. Z godnością, szczerością i niewinnością.

Nowy Jork jest cudowny. Zawsze był i będzie mi bardzo bliski. Moje koczownicze, niestabilne dzieciństwo w otoczeniu artystów było bardzo dobrym treningiem na przyszłe życie w NY. Kiedy tam mieszkałam, nie miałam w ogóle pieniędzy, jadłam głównie ryż, ale to nie było ważne, bo na każdym kroku byłam otoczona tyloma inspiracjami i wyzwaniami, że byłam bardzo pełna tego wszystkiego. Zresztą w Nowym Jorku nadal mieszka dużo moich przyjaciół, mentorów. Bywam tam często, jeśli nie fizycznie, to na pewno duchowo.

Wychowałaś się w różnych kulturach. W jaki sposób wpłynęło to na twój wizerunek świata?

Strasznie szerokie to pytanie. Pewnie wpłynęło na mnie w każdy możliwy sposób. Wartości ludzi w Polsce są tak różne od wartości tych mieszkających w USA. Często sprawia mi to trudności w kontaktach z ludźmi. Ponieważ trudno mi ocenić, do której kategorii należę. Jeśli do którejkolwiek w ogóle. Widać to nawet na planie filmowym. Dynamika reżyser/aktor, aktor/reszta ekipy jest inna. Kręciłam ostatnio film w Finlandii. Grałam tam główną rolę i byłam w innym hotelu niż cala reszta ekipy. Każda próba nawiązania kontaktu z kimś kończyła się fiaskiem, byłam przekonana, że nikt mnie nie lubi. Nikt nie chciał nawet się ze mną napić! Tak to wyglądało aż do ostatniego dnia, kiedy na imprezie z okazji zakończenia zdjęć wreszcie się wszyscy napili i po 10 minutach ludzie zaczęli opowiadać, jak mnie uwielbiają. Mimo to są strasznie dziwni. A dla nich dziwna jestem ja.

Wszystkie kwestie związane z romantyczną sferą życia też bardzo się różnią. Z jednej strony to fascynujące, z drugiej straszne, bo jest to powodem całej masy moich rozterek sercowych, szczególnie gdy miałam za duże oczekiwania. To właśnie one są najgorszym wrogiem miłości.

Nie jesteś jedynie aktorką, wyreżyserowałaś ostatnio swój pierwszy film. Gdybyś miała wybrać bycie wyłącznie z jednej albo drugiej strony kamery, na co byś się zdecydowała?

Nie wiem, ale na szczęście nie muszę się nad tym zastanawiać.

Opowiedz o swoim filmie Hospital Green

Wiesz, chyba po prostu fascynowała mnie myśl o bracie pożądającym swojej siostry. Zwłaszcza jeśli jest to uczucie odwzajemnione. I co wtedy, jeśli naprawdę siebie pożądają? Wiesz, tak szczerze i pięknie. Napisałam dużo różnych scenariuszy takiej sytuacji i pobawiłam się w odkrywanie jednej z nich. Tej, kiedy to siostra ma obsesje na punkcie swojego brata, a on już nie. Czy w ogóle istnieje coś takiego jak zła miłość, której trzeba się wstydzić? Jak można się wstydzić uczucia, które jest tak szczere? W Polsce by mnie pewnie za to wyklęli!

Wymień swój jeden najlepszy i jeden najgorszy moment w karierze?

Ojej. Ależ ich jest wiele. Jeśli bardzo zależy Ci na roli, pracujesz nad nią długo, utożsamiasz się z nią i trzęsiesz się, bo już nie możesz się doczekać, kiedy zaczną się zdjęcia i wreszcie możesz się nią stać, i nagle tracisz ta role, albo film traci finanse i nigdy nie powstaje. To ten moment, gdy coś w Tobie pęka, roztrzaskuje się. Kilka razy myślałam, że skończy się to na fotelu u psychiatry. A najlepszy? Pewnie to ten, kiedy mogę pracować nad właśnie taką rolą, tworzyć nową siebie, która wcześniej nie istniała. To dosyć nieziemskie doświadczenie, bawić się w takiego, powiedzmy… twórcę istot.

Rozmawiała: Klarysa Marczak

5/5 - (2 votes)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News