Kupowanie kota w worku

Fioletowe pudełko subskrypcyjne z produktami

Otwieranie prezentów ma w sobie pewną magię. Najpierw ogarnia nas dreszczyk niepewności. Zastanawiamy się, czy zawartość paczki nas usatysfakcjonuje. Po szamotaniu się z misternie zapakowaną paczuszką, zaspokajamy ciekawość. Tak było przynajmniej w dzieciństwie, kiedy pod choinką piętrzyły się stosy podarków. Czy warto zdecydować się na boksy subskrypcyjne, aby zafundować sobie chociaż namiastkę tego uczucia?

Pomysł na pudełka-niespodzianki wcale nie jest wybitną nowością w świecie marketingu. Tradycja ta rozwinęła się w Japonii już na przełomie XVIII i XIX wieku. Podczas japońskiego Nowego Roku w sklepach pojawia się Fukubukuro, czyli małe paczuszki z nieznaną kupującemu zawartością, dostępne w przystępnej cenie. Najczęściej znajdowały się w nich towary, których właścicielowi sklepu nie udało się wcześniej sprzedać. Japońska tradycja znacznie odbiega od dzisiejszego pomysłu na pudełka subskrypcyjne, który wcieliły w życie dwie koleżanki z Harvard Bussiness School, Katia Beauchamp i Hayley Barna w 2010 roku. Amerykanki chciały rozpocząć swój własny biznes. Doszły do wniosku, że branża e-commerce związana z produktami kosmetycznymi jest zupełnie bez sensu. Nowoczesne kobiety nie chcą kupować rzeczy w ciemno. Wolą najpierw je obejrzeć, dotknąć i powąchać. Wbrew pozorom nie wszystkie panie czują potrzebę wyrzucania pieniędzy w błoto, kupując kolejny krem, który nieużywany będzie dogorywał gdzieś na dnie szuflady. Dzięki tej idei powstał Birchbox, potentat na rynku boksów subskrypcyjnych.

Pomysł dziewczyn jest bardzo prosty. Klientka, która zdecyduje się na subskrypcję, płaci miesięcznie dziesięć dolarów i w zamian dostaje paczkę z kosmetykami. Produkty są spersonalizowane, są również dostosowane do pory roku, np. na zimę Birchbox wysyła krem do rąk, a na lato krem z filtrem przeciwsłonecznym. Właścicielki firmy wysyłają do swoich klientek kosmetyki, które ogólnie nie są na wyciągnięcie ręki. W ofercie mają między innymi niszowe, ekologiczne marki albo ekskluzywne bardzo drogie produkty w wersji miniaturowej.

Oferta pracy w HIRO

Lubisz tematy związane z muzyką, filmem, modą i chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Pudełko subskrypcyjne, czarny ekspres do kawy, w tle mężczyzna z kubkiem

Pomysł pudełek z próbkami kosmetyków przyjął się zaskakująco dobrze. Dużą rolę odegrały social media, w których pojawiały się recenzje subskrybentek na temat produktów znajdujących się w danym boksie. W końcu najlepiej kupić coś sprawdzonego czy poleconego przez koleżankę. Rolę tej ostatniej dobrze zastępuje „beauty guru”. Mowa tu o ogromnym wpływie dziewczyn z „urodowych” zakątków YouTube’a, które niejednokrotnie potrafiły wypromować dany produkt lepiej niż ogromna kampania reklamowa. Na portalu można znaleźć recenzje różnorakich pudełek, z dokładną prezentacją zawartości i porównaniem cen. Okazało się, że kosmetyki to tylko początek, a idea pudełek z niespodzianką rozrosła się na niespotykaną skalę w ekspresowym tempie.

Chociaż w Polsce biznes tego rodzaju raczkuje, na bank niedługo będziemy ściągać pomysły na pudełka od naszych sąsiadów zza oceanu. Na rynku amerykańskim subskrypcje są skierowane do przeróżnych grup. Bardzo rozwinęły się pakiety dla mężczyzn. Scent Trunk ma w swojej ofercie elegancko zapakowane próbki perfum z całego świata, które można regularnie zmieniać albo wykupić całą buteleczkę po przetestowaniu. Zamawiając pudełko Dollar Beard Club, zapaleni brodacze mogą co miesiąc wcierać inny olejek i wosk w swój bujny zarost. Mantry oferuje amerykańskie jedzenie dla prawdziwego mężczyzny – tylko ostre sosy, bekon i chorizo, a wszystko dostarczone w stylowej, drewnianej skrzyneczce. Znajdzie się również coś dla geeków. Lootcrate to box jest pełen świetnych gadżetów: koszulki z motywami gier, podkładki pod myszki i designerskie pendrive’y. W co miesięcznej subskrypcji można nawet zamówić bieliznę, a tej jak wiadomo nigdy za wiele.

Ogrom opcji przysmaków i dań z każdego zakątka świata, które mogą być co miesiąc dostarczone pod nasze drzwi, również przyprawia o zawrót głowy. Nie masz pomysłu na obiad? Blue Apron wyśle wszystkie składniki na danie wraz ze szczegółową instrukcją wykonania. Żadnego wyliczania gramów, stania w kolejce w sklepie czy szukania dobrego sera koziego w delikatesach. Wszystkie łasuchy ucieszą się z pudełka z czekoladkami, bakaliami, azjatyckimi słodyczami czy też zdrowymi przekąskami. Nie brakuje oferty dla bezglutenowców, wegetarian i wegan. Fani zdrowego stylu życia mogą uprościć swoje codzienne wybory, zamawiając zestawy suplementów i witamin albo specjalne herbatki, gdy zechcą zrobić sobie detoks.

Czarny pies leży na łóżku obok boxu subskrypcyjnego

Niektóre z firm podchodzą jednak do pudełek jeszcze bardziej kreatywnie. Nie chodzi już o same produkty, lecz o unikalne doświadczenie. Turntable Kitchen promuje swoim pudełkiem ideę symbiozy muzyki i jedzenia. Co miesiąc oferują zestawienie trzech dań wraz z tematycznie dobraną muzyką, wysłaną w formie oldschoolowego winylu. Podobnie pomysłowe są pudełka, które pomagają w rozwijaniu siebie. Znasz uczucie, kiedy masz ochotę przeczytać coś nowego, ale nie masz pojęcia co? Idąc do księgarni, bardzo trudno jest zdecydować się na jedną książkę.

Nowości jest masa, a ocenianie ich po okładkach nie jest najlepszym pomysłem. Uppercase dokonuje wyboru za subskrybenta, biorąc pod uwagę jego gust. Z przełomową ideą wyszła The Ms. Collection. Po wypełnieniu ankiety dotyczącej naszego stylu, dostajemy pudełko pełne spersonalizowanych ubrań i dodatków. Jeżeli jakaś rzecz nam się spodoba, możemy ją kupić. Jest również druga możliwość. Jeśli odeślemy pożyczone ciuchy, w następnym miesiącu znowu otrzymamy zupełnie inny zestaw. Szafa zmieniająca cały czas swoją zawartość? Bardzo proszę.

Jest tego o wiele, wiele więcej. Jeżeli pomyślimy o jakiejś nowince, którą mamy ochotę wypróbować, na pewno znajdziemy to w jakiejś subskrypcji. Coraz częściej boksy są również sygnowane nazwiskami znanych osób. Za granicą promują je Kate Hudson czy Pharell Williams, a na naszym rodzimym podwórku Ewa Chodakowska, Kasia Tusk czy Charlize Mystery.

Zdania na temat pudełek subskrypcyjnych wydają się podzielone. Można je kochać albo nienawidzić. Minusem tego rodzaju usługi jest ryzyko dostania produktów, których nie wykorzystamy. Takie pudełka na pewno nie sprawdzą się u minimalistów, lubiących robić użytek z wszystkich swoich rzeczy. Idea boksów niebezpiecznie ociera się o kreowanie potrzeb. Cały czas pragniemy nowości, a ta usługa może nam je sprytnie podsunąć. Czasami firma zapomina o początkowej idei i zaczyna kłaść nacisk na zwiększenie swoich dochodów kosztem jakości. Świetnie widać to na przykładzie najpopularniejszych u nas pudełek z kosmetykami. Początkowo firmy wysyłały miniaturki produktów z wyższej półki, jednak z biegiem czasu dobór produktów stawał się coraz gorszy, a w pudełkach subskrypcyjnych lądowały kosmetyki popularnych, średniej jakości marek.

Poramarańczowy box subskrypcyjny z produktami

Patrząc analitycznie na pudełka subskrypcyjne, stosunek zawartości do ceny zawsze jest korzystny. Mamy też pewność, że dostaniemy unikatowy produkt, bardzo często spersonalizowany. Chyba że zamawiamy skarpetki czy zestaw do higieny jamy ustnej. Jednak wiele osób, które negatywnie oceniało taką usługę w internecie przyznało, że z chęcią skorzystałoby z subskrypcji wybranych pod jego gust e-booków i filmów. Zainteresowanie wzbudziły również pakiety na ciekawy weekend w mieście – bonu do modnej, niszowej knajpy, biletu na spektakl czy pomysłu na spacer w historyczne miejsce. Comiesięczna niespodzianka to nie produkty a doznanie, dreszczyk niepewności i ekscytacja. Nawet, jeżeli za prezent musieliśmy sami zapłacić, to cieszymy się jak małe dzieci, odpakowując go. Na tym polega cały bajer.

tekst | Iwona Norberczuk

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News