Świat fotografii na przestrzeni ostatnich trzech dekad zmienił się nie do poznania. Jeszcze nie tak dawno temu na zrobienie zdjęcie mieliśmy jeden strzał, a efekt tego pstryknięcia mogliśmy poznać dopiero po wywołaniu zdjęcia.
Potem przyszedł czas pierwszych telefonów z kamerą — które z perspektywy czasu robiły tak złe zdjęcia, że trudno sobie to w tej chwili wyobrazić, ale i tak wszyscy jaraliśmy się, jak ognisko, że w ogóle taki aparat w telefonie posiadamy.
Teraz producenci telefonów co chwila prześcigają się, udoskonalając nasze aparaty do granic możliwości — o ile taka granica istnieje. Sama funkcja fotografii też uległa zmianie. Zdjęcia nie służą już tylko do utrwalania wspomnień, ale także dzielenia się nimi z całym światem, zdobywania popularności, czy tworzenia szeroko rozumianej sztuki.
I chociaż media społecznościowe są przepełnione niesamowitymi zdjęciami, za którymi często stoi profesjonalny sprzęt i ekipa, to istnieje także druga strona tej historii. A opowiada ją meksykański fotograf Omaha, który na swoim Instagramie publikuje kulisy powstawania zapierających dech w piersi zdjęć. Mimo że sam jest profesjonalnym fotografem, prawda, którą ujawnia jest pocieszająca dla nas wszystkich i mówi jedno: nie ma rzeczy niemożliwych do uchwycenia obiektywem aparatu.