Elliphant: System rozstawia nas po kątach

Dla jednych jej zdjęcie powinno znaleźć się w słowniku kolokwialnej angielszczyzny pod hasłem „cool”. Inni kręcą nosem, przekonując, że muzyka Szwedki jest propozycją dla małolatów, którym swag określa świadomość. Wobec Ellinor Olovsdotter trudno być obojętnym, zwłaszcza kiedy otworzy buzię, by wygłosić jakąś stanowczą opinię. I bardzo dobrze. Bo nie pamiętam wywiadu, w którym mogłem płynnie przejść z rozmówcą od wydepilowanej ci*ki do przeżycia religijnego.

Gratuluję wideoklipu do Only Getting Younger. Niezły schiz.

Dzięki, choć to właściwie pierwszy mój klip, którego nie byłam pomysłodawcą. Fabuła jest dziełem reżysera – nie pamiętam nazwiska, ale warto sprawdzić jego prace, bo są naprawdę dobre. Jako syn dentysty miewał w dzieciństwie koszmary, w których lądował w gabinecie stomatologicznym rodem z horroru. Od dawna chciał więc już zrealizować podobny film i uwolnić się od tej wizji. Zostawiłam mu wolną rękę. To zabawne, bo nie planowałam realizacji klipu do Only Getting Younger – już wcześniej w sieci pojawiło się „lyrics video” z tym kawałkiem. Fajnie jednak, że ludziom się podoba i trafiają do mnie wyłącznie pozytywne opinie na jego temat. Sama nie byłam przekonana do teledysku wg cudzej koncepcji, ponieważ mam zawsze wystarczająco dużo własnych pomysłów.

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


Już sama idea klipu kładzie na łopatki: Elliphant i Skrillex rozkręcają epileptyczne rave party w makabrycznej klinice dentystycznej.

Nawet dziś wieczorem idę ze Skrilleksem na imprezę? Skrillex jest dla mnie jak brat, bardzo mnie wspiera. Wystarczy jeden telefon, by namówić go do współpracy. Przyjechał więc do Szwecji i spędziliśmy tydzień w studiu.

elliphant w czapce

Zdążyłaś już jednak zamienić Szwecję na USA. Na dobre?

Pewnie zabawię tu kilka lat, ale na pewno nie zostanę w Stanach do końca życia. Odkąd dostałam wizę, spędzam tu coraz więcej czasu. To znacznie ułatwia mi życie, bo mam na miejscu moją wytwórnię i większość ludzi, z którymi pracuję. Tak naprawdę nic nie trzymało mnie w Szwecji. Nie miałam tam żadnego chłopaka ani innych zobowiązań.

Ameryka traktuje Cię lepiej niż rodzinny kraj?

Wszyscy mówią o Szwecji z dużym poważaniem i stawiają za wzór panujący w niej system, ale dla mnie to przede wszystkim miejsce pełne demonów przeszłości. Czułam, że ten kraj zabija we mnie kreatywność, więc w wieku szesnastu lat zaczęłam podróżować po świecie. Tak naprawdę większość dorosłego życia spędziłam poza Szwecją. Ameryka jest o tyle w porządku, że tutaj każdy może być panem własnego życia. Ludzie pracują na swój rachunek, podczas gdy w Szwecji rząd zajmuje się za Ciebie wszystkim, co bywa bardzo krępujące dla twórczych osób. Tutaj wszyscy doceniają moją pracę, widzą we mnie profesjonalistkę, podczas gdy w starym kraju uchodziłam za ekscentryka lub gwiazdkę pop. Nigdy w życiu nie sądziłam, że zawieje mnie do USA, ale póki co jestem zadowolona. Czuję, że wreszcie mam swój głos i znacznie większe możliwości.

À propos podróży, czy to prawda, że przyjęłaś swój pseudonim podczas pobytu w Wielkiej Brytanii, gdzie towarzyszył Ci dubstepowy sound system?

Poniekąd tak. Spędziłam w Anglii półtora miesiąca, bawiąc u przyjaciela poznanego w Bangkoku, który faktycznie prowadził sound system. Jeździłam z nim na różne dubstepowe imprezy i turnieje dla DJ-ów, co było naprawdę fajne. Jakoś krótko po powrocie z Wysp w mojej głowie pojawiła się idea stojąca za Elliphant. Możliwe, że nadal byłam wtedy natchniona duchem całej tej przygody.

Wydajesz się hiperaktywną osobą. To pomaga czy przeszkadza?

To może przeszkadzać i przeszkadzało mi przez połowę życia. Jako małolata nie mogłam się odnaleźć – wagarowałam i ukrywałam się przed całym światem dopóki nie odkryłam muzyki, a ta pozwoliła mi zrobić ze swojej energii dobry użytek. Osoby z pewnymi problemami czy to depresją, czy nadaktywnością, powinny wsłuchać się w wewnętrzny głos i odnaleźć swoje miejsce. Mnie się to udało, ale mam wielu przyjaciół, którzy stali się więźniami własnych wyborów. Pracują w biurze, w jakimś okienku czy na kasie, a po godzinach uciekają w alkohol, narkotyki czy przygodny seks, niszcząc jedynie swoją osobowość. Myślę, że każde twórcze zajęcie pozwala odzyskać równowagę. Świat byłby lepszym miejscem, gdybyśmy podejmowali decyzje w zgodzie z sumieniem. Niestety system rozstawia nas po kątach i każe odgrywać z góry zarządzone role.

elliphant czarno-białe zdjęcie

Mam wrażenie, że Twoje muzyczne poszukiwania wciąż trwają. Kolejne nagrania mogą jeszcze zaskoczyć?

Na pewno. Długo pracowałam nad albumem w poczuciu, że jestem już blisko – wystarczy nagrać jeszcze cztery utwory i gotowe. Z longiem jest jednak ten problem, że powinno się napisać na niego jak najwięcej piosenek – z pięćdziesiąt lub sześćdziesiąt, a następnie wybrać dwanaście najbardziej udanych. Teraz myślę więc raczej w kategoriach EP-ki, bo wiem, że jestem w stanie zrealizować świetną małą płytkę. Kolejna moja produkcja na pewno będzie sporym zaskoczeniem, zwłaszcza dla osób, które znają mnie tylko z Good Idea, a nie Down on Life czy Look Like You Love It. Nowe utwory są bardziej organiczne, a przy tym intymne i osobiste. Postaram się też, aby premierowa EP-ka była dostępna na całym świecie, bo z tym był spory problem w przypadku poprzednich wydawnictw.

Muszę zapytać Cię o jedną rzecz… Powiedziałaś swego czasu, że „moda jest jak ogolona ci*ka – ładna i przewidywalna”. Ciekawa opinia w ustach osoby, której styl chce naśladować wiele dziewcząt.

Łał, jeśli tak uważasz, to bardzo mi miło! Szczerze mówiąc nigdy nie zastanawiałam się zbytnio nad swoim wyglądem. Nosiłam już hipisowskie kiecki, wieczorowe suknie i bluzy z kapturem. Dziś jako dorosła kobieta nie muszę niczego udowadniać ani nikogo prowokować. Zależy mi przede wszystkim na wygodzie. Nie zamierzam odsłaniać cycków ani przejmować się komentarzami na temat włosów pod pachami. Osobowość jest ważniejsza od ubrania, ale ludzie chyba całkiem o tym zapomnieli. Dwadzieścia lat temu moja mama była punkówą – nosiła ćwiekowaną ramoneskę i farbowała włosy na różne kolory.

Jej styl był bronią w walce z systemem, ale też z rodzicami, bo musisz wiedzieć, że moi dziadkowie są strasznie konserwatywni – wiesz, ręce na kołderkę, zmyj naczynia i posprzątaj pokój. Dzisiaj dziewczyny wyskakują w punkowych ciuchach, ale czy ktokolwiek gorszy się jeszcze na widok niebieskich włosów? Moda jest martwa, czego najlepszym dowodem jest Lady Gaga paradująca w sukni z mięsa. Dlatego nie staram się być modna. Nie chcę nosić eleganckich kobiecych łaszków, a światu mody mam do powiedzenia: pieprz się!

Pozwól, że zapytam też o tatuaż na Twoim przedramieniu. Podobno ma wyrażać ewolucję, a tę nazywasz swoją religią?

Tak, jestem bardzo duchową osobą, choć nie wierzę w osobowego boga. Żadna religia nie przemawia do mnie i ogólnie jestem na bakier z wszelkimi instytucjami. Miałam jednak okazję odbyć kilka prawdziwie religijnych podróży, zwłaszcza do Azji, gdzie zetknęłam się z wieloma okropieństwami. Szczególnie ważny był dla mnie pobyt w Katmandu. W Nepalu trwała wtedy jeszcze wojna domowa – w mieście brakowało elektryczności i komunikacji. Spędzałam czas na ulicy, pijąc whisky, łykając jakieś piguły ze znajomymi i starając się przetrwać noc. Zaczepiały mnie miejscowe dzieci, domagając się wciąż pieniędzy lub jedzenia. Z początku chciałam im pomóc, ale potem ich natarczywość stała się irytująca.

Wreszcie zrozumiałam, że najlepsze, co mogę im dać to zrozumienie – wspólna rozmowa, uścisk, przyjaźń… Właśnie to nazywam ewolucją – znalezienie pocieszenia. Życie nie jest ani dobre, ani złe. Jest sztuką podejmowania decyzji i ciągłą zmianą. Jedynym diabłem tego świata są moim zdaniem wszystkie te środki, które ludzie zażywają, aby odegnać strach i ból, by w konsekwencji popaść w zobojętnienie. Tymczasem bez strachu i bólu świat zatrzymałby się w miejscu. Rozgadałam się, ale dla mnie to bardzo ważne zagadnienie, mogłabym o nim opowiadać godzinami.

https://www.youtube.com/watch?v=jrolhm3CES0

Zakończymy więc w nieco lżejszym tonie. Czym jest Baltic Semen Armada?

To po prostu moja ekipa. Elliphant nie ogranicza się wyłącznie do mojej osoby, jest projektem współtworzonym przez wielu ludzi, w tym także przyjaciół i fanów. Tak jak nie zastanawiam się długo nad tytułami płyt, tak i nazwa Baltic Semen Armada nie była szczególnie przemyślana. Ale i tak jest fajna (śmiech).

Elli, dzięki wielkie za rozmowę i oby do zobaczenia w Polsce!

Koniecznie! Muszę to powiedzieć: Polska jest dla mnie na absolutnym topie. Już wcześniej znałam kilku Polaków mieszkających w Szwecji, więc z dumą propsuję Wasz kraj i muszę znów zjawić się w nim jak najszybciej.

rozmawiał | Sebastian Rerak

zdjęcia | Karol Grygoruk / SHOOTME

5/5 - (1 vote)

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News