Anna Halarewicz

ah1

ah10

ah11

Oferta pracy w HIRO

Szukamy autorów / twórców kontentu. Tematy: film, streetwear, kultura, newsy. Chcesz współtworzyć życie kulturalne twojego miasta? Dołącz do ekipy HIRO! Kliknij tutaj, aby dowiedzieć się więcej


ah12

ah2

ah3

ah4

ah5

ah6

ah7

ah8

ah9

 

Od dłuższego już czasu obserwujemy powrót mody na klasyczne piękno i elegancję reprezentowane przez Audrey Hepburn, Marilyn Monroe czy Faye Dunaway. Plakaty i grafiki z ikonami minionych czasów, można kupić dosłownie wszędzie. Niektóre Wasze znajome na Facebooku wstawiają też na pewno mnóstwo ich cytatów, jak choćby ten, w którym Audrey mówi, w czym tkwi piękno kobiety. Marylin i Audrey są dostępne na koszulkach, plakatach, kolczykach handmade, zeszytach, kalendarzach… Czy więc dzisiaj miłośniczki pięknych pań sprzed lat są oryginalne i naprawdę jarają się tymi klimatami, czy po prostu powielają modę? I czy potrzebne są nam kolejne grafiki z idealnymi kobietami z pierwszych stron gazet?

Grafiki i płótna Anny Halarewicz przywodzą skojarzenia z piosenką Marii Peszek „Kobiety pistolety”. Bo maluje ona właśnie najpiękniejsze kobiety, kobiety z pierwszych stron gazet, z żurnali, kobiety perfekcyjne. Można powiedzieć: „Ok, ale to już było”. Jednak jej prace mogą spokojnie przypaść do gustu miłośnikom klasycznej, ponadczasowej elegancji pań, które królowały w latach 20., 30., jak również bardziej nowoczesnej mody. Anna maluje swoje własne portrety, ale także monarchinie, boginie, wojowniczki czy kobiety z magazynów modowych i wybiegów oraz te z pierwszych stron gazet (Rihannę czy Monikę Bellucci).

Halarewicz wydobywa z kobiet ich prawdziwe piękno, a jej grafiki i płótna idealnie pasują do wystroju nowoczesnego mieszkania. Choć dominuje w nich głównie jeden temat, są niesamowicie bogate i różnorodne. Pierwsze wrażenie? „Chcę to mieć u siebie w pokoju”. Dużo barw pastelowych, ale też tych ciepłych oraz ponadczasowej, eleganckiej czerni. Anna Halarewicz dobrze się czuje zarówno we współczesności, ale potrafi też malować baśniowe monarchinie czy wojowniczki.

Czasem jest komiksowo i plakatowo, czasem baśniowo, czasem elegancko, jak na portretach Audrey Hepburn. Anna pięknie portretuje też współczesnych polskich projektantów mody. Nie można jej również odmówić umiejętności przewidywania trendów w modzie.

Dotychczas stworzyła ilustracje dla najważniejszych polskich magazynów modowych i miała kilka dużych wystaw autorskich. Jedna z nich, zatytułowana „Illustrations”, odbyła się w 2013 roku, we Wrocławiu – można było tam zobaczyć kilkadziesiąt ilustracji artystki, które ukazały się w „Twoim Stylu”, „Bluszczu” i wielu innych, kartki świąteczne oraz inne produkty z jej grafikami lub przez nią zaprojektowane, jak na przykład kalendarze. Najnowsze grafiki można podziwiać w Warszawie, w KYOSKu przy ulicy Koszykowej – możemy tam również nabyć oprawione prace Anny Halarewicz.

Annie Halarewicz jest osobą, której nie brakuje naturalnego luzu, brak w niej jakiegokolwiek zadęcia. Czytając wywiady z nią odnosi się wrażenie, że to dziewczyna, z którą fajnie byłoby pogadać. Wielu rzeczy o niej nie wiemy, jak choćby tego, że lata temu zajęła drugie miejsce w turnieju tańca arabskiego. Jej grafiki i płótna mają duszę. Jest w nich sama Anna Halarewicz. Obiecująca, zdolna i pozytywnie zakręcona. Plamy i perfekcyjnie niedbała kreska są jej znakami rozpoznawczym. Niesłabnącą popularnością cieszą się też tiszerty i tuniki ozdobione jej grafikami.

 

tekst | Joanna Jaszczuk

 

Rate this post

Lubisz nas? Obserwuj HIRO na Google News